Został kamień na kamieniu
Został kamień na kamieniu. Co Polska zawdzięcza epoce lodowcowej?
Hrabia Edward Raczyński (ten od poznańskiej biblioteki) kilkakrotnie odwiedzał to miejsce. Wynajmował łódź i kazał się wozić na tę bezludną w XIX w. wyspę. Jej krajobraz pobudzał wyobraźnię. Wyraźny kilkumetrowy pagór nie pasował do zupełnie płaskiego otoczenia jeziora. Wzgórze morenowe? Po bliższym rozejrzeniu się stawało się jasne, że to regularny kolisty wał. Hrabia nie miał wątpliwości – to dzieło rąk ludzkich. W obrębie wału widoczne było niezwykłe nagromadzenie głazów i mniejszych kamieni. Jak się tu znalazły? W podłożu wyspy nie występują. Musiały zostać dostarczone z lądu. Przy dalszej penetracji terenu można było dostrzec coś, co przypominało resztki kamiennej budowli. Hrabia opisał swoje wrażenia w 1845 r. w periodyku „Wspomnienia Wielkopolski”, trafnie sugerując, że to ślady dawnego grodziska. A jego początki wiązał z czasami pierwszych Piastów. Nie mylił się, ale nie przypuszczał, że opisał ślady Ostrowa Lednickiego.
Większość współczesnych badaczy jest skłonna uznać, że w X w. Piastowie mieli kilka stołecznych ośrodków. Były to, oprócz Ostrowa Lednickiego, także Giecz, Gniezno i Poznań. W każdym z nich natrafiono na ślady niemal identycznych budowli – palatium połączonego z kaplicą – które były siedzibą panującego. Te ślady to fundamenty, wszystkie ułożone z kamieni pochodzenia polodowcowego – głazów narzutowych zwanych eratykami. Były one przez wieki niezastąpionym budulcem zamków i fortyfikacji. Jeszcze do niedawna chętnie wykorzystywano je w budownictwie wiejskim na północy Polski, właśnie jako materiał na fundamenty budynków mieszkalnych i gospodarskich.
Kamień węgielny ze Skandynawii
Te fundamentalne kamienie węgielne mają bardzo stary rodowód. Powstały ok. 2 mld lat temu, niektóre z rozpalonej, płynnej magmy, inne jako osad na dnie pradawnych oceanów.