Historia

Bunt w idealnym mieście

Pierwszy strajk kobiet wybuchł w Żyrardowie

Robotnicy Żyrardowa zatrzymani w kadrze z II połowy XIX w. Robotnicy Żyrardowa zatrzymani w kadrze z II połowy XIX w. Muzeum Mazowsza Zachodniego w Żyrardowie
Pierwszy powszechny strajk robotników w Królestwie Polskim wybuchł nie w stołecznej Warszawie, nie w drugiej co do wielkości Łodzi, tylko w niewielkim Żyrardowie. Wywołały go kobiety.
Rycina przedstawia sklep patronacki w Warszawie z napisami po polsku i rosyjsku: Żyrardów. Płótno. Wyroby pończosznicze.Muzeum Mazowsza Zachodniego w Żyrardowie Rycina przedstawia sklep patronacki w Warszawie z napisami po polsku i rosyjsku: Żyrardów. Płótno. Wyroby pończosznicze.

Nie wszyscy mieli buty. A jeśli nawet mieli, to woleli w nich chodzić w niedzielę do kościoła. Dzieci popłakiwały, pospałyby dłużej. Było im zimno w pocerowanych ubraniach po starszym rodzeństwie. Zresztą i dorośli marzli, mało kto mógł sobie pozwolić na porządne ubranie.

Na piątą musieli już być w pracy. Szli duktem, czasem zakurzonym, czasem w błocie, po śniegu, po lodzie. Sześć kilometrów, trzy, pięć. Przychodzili z Wiskitek i z okolicznych wiosek: Kozłowic, Guzowa, Mariampola, Korytowa, Radziejowic.

Początek zmiany wygrywała fabryczna świstawka parowa, kiedy cichła, już stali przy warsztatach. Jeśli pracowali za wolno, byli bici i łajani. Około ósmej mieli półgodzinną przerwę na śniadanie i potem jeszcze jedną, godzinną, w porze obiadowej. Wychodzili z fabryki po dziewiętnastej. Przy bramie musieli dać się zrewidować.

Pochodzili z chłopskich rodzin, wiedli ciężkie i biedne życie, ale los chłopa pańszczyźnianego był jeszcze bardziej dotkliwy, więc chętnych do pracy nie brakowało. Dla wielu możliwość zarabiania własnych kopiejek była ogromnym awansem, a żyrardowska fabryka cieszyła się dobrą opinią, od kiedy w 1856 r. przejęła ją spółka Dittrich i Hielle.

Dwaj przyjaciele z Schönlinde

Karol August Dittrich i Karol Teodor Hielle wcześniej razem prowadzili dom handlowy w Schönlinde (dziś Krásná Lípa). Sporo ryzykowali, kupując od Banku Polskiego zadłużony zakład lniarski w Żyrardowie i przenosząc interesy z Austrii do Królestwa Polskiego. Z drugiej strony idealnie wyczuli moment: dopiero co skończyła się wojna krymska, rósł popyt i eksport na wschód, a granica celna między Królestwem a Rosją już od kilku lat nie istniała.

Żyrardów w połowie XIX w. to nie było nawet miasteczko, ot, kilka fabrycznych budynków wzniesionych jeszcze przez Filipa de Girarda, nieliczne drewniane domy, a dookoła szczere pole przecięte przez tory Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej.

Polityka 17.2016 (3056) z dnia 19.04.2016; Historia; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Bunt w idealnym mieście"
Reklama