Jak się pojednać?
W 74. rocznicę rzezi wołyńskiej Polacy i Ukraińcy wciąż szukają pojednania
[Tekst ukazał się w POLITYCE 10 lipca 2016 roku]
Jagienka Wilczak: – Panie profesorze, w 73. rocznicę rzezi wołyńskiej znów rozgorzała dyskusja wokół tamtych wydarzeń. Czy uważa pan, że to wina polityków, którzy weszli na obszar przynależny historykom?
Grzegorz Motyka: – Nie jestem zaskoczony, bo od dawna ostrzegałem, że pomiędzy Polakami i Ukraińcami istnieje silny konflikt pamięci w sprawie zbrodni wołyńsko-galicyjskiej. To jest właściwie jedyny sporny temat historyczny, który nas dzisiaj dzieli, lecz za to bardzo głęboko. Nie tylko na poziomie świadomości społecznej po obu stronach granicy, ale przede wszystkim z punktu widzenia celów wyznaczonych przez polską i ukraińską politykę historyczną.
Po przyjęciu przez Radę Najwyższą Ukrainy w kwietniu 2015 r. w godzinę po wizycie tam prezydenta Bronisława Komorowskiego ustaw historycznych, w których uznano UPA za formację niepodległościową i wprowadzono penalizację dla wszystkich, którzy negowaliby ten fakt, było oczywiste, że jest tylko kwestią czasu, kiedy po polskiej stronie problem stanie w całej ostrości. W moim przekonaniu ta decyzja Rady Najwyższej wpłynęła na wynik wyborczy Bronisława Komorowskiego. Brak jakiejkolwiek reakcji prezydenta sprawił, że wiele osób uznało, iż nie może na niego oddać swego głosu.
Wpływ na ostrość tegorocznego sporu ma też polaryzacja życia politycznego w Polsce. Już w 2013 r. podczas prac nad uchwałą w 70. rocznicę rzezi wołyńskiej PiS dużo zainwestowało w sztuczne zaostrzenie konfliktu. Pomiędzy stwierdzeniem, że wołyńska zbrodnia ma znamiona ludobójstwa [jak zapisano w uchwale Sejmu – przyp. red.], a tym, czy mówić po prostu o ludobójstwie – jak tego chciało PiS – wbrew pozorom, nie ma wielkiej różnicy.