Antyukraińskie hasła stają się coraz widoczniejsze w przestrzeni publicznej. Stoją za nimi środowiska kresowe, chuligani stadionowi. Także Konfederacja. Do gry o ten elektorat włączył się już obóz władzy. Z Ukrainą ma być teraz wet za wet.
Po raz drugi obchodzimy rocznicę rzezi wołyńskiej w czasie wojny za naszą wschodnią granicą, gdy Ukraińcy dramatycznie walczą z putinowską Rosją o swoją niepodległość, byt i przyszłość.
11 lipca mija 80 lat od tzw. krwawej niedzieli, którą uznaje się za apogeum rzezi wołyńskiej. Rosyjska agresja na Ukrainę bardzo zbliżyła Polaków i Ukraińców i zepchnęła na dalszy plan historyczne rozrachunki. Ale widocznych gestów pojednania nie będzie. Ukraina ma u siebie krwawą wojnę, a Polska wybory.
Wizyta prezydentów w Łucku nie była wcześniej zapowiadana. „Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia; pamięć nas łączy, razem jesteśmy silniejsi” – napisał w niedzielę na Telegramie prezydent Ukrainy.
Czasem bywa tak w historii, że jakiś gest, wypowiedź, dokument przychodzi pozornie przedwcześnie, a później, gdy emocje opadną, okazuje się momentem przełomowym.
Opresja dotknęła bezpośrednio lub pośrednio każdego Ukraińca w Polsce – mówi o akcji „Wisła” prof. Grzegorz Motyka, autor właśnie wydanej książki na ten temat.
Rozmowy dotyczące ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej zostały zamrożone w 2015 r. Do przełomu doprowadziła Fundacja Wolność i Demokracja, do września związana z byłym szefem KPRM Michałem Dworczykiem.
Obchody rzezi wołyńskiej, organizowane właśnie w cieniu wojny w Ukrainie, są jak odbezpieczanie granatu. Patrząc z perspektywy Moskwy, byłoby wręcz głupotą niewykorzystanie tego tematu do swoich celów.
Co tak naprawdę stało się w 1943 roku na Wołyniu? Opowiada o tym. prof. Grzegorz Motyka, znawca polsko-ukraińskich stosunków.
Kto i co decyduje dzisiaj o naszej polityce wschodniej? Rozpatrzmy to na przykładzie malinowego skandalu.