Rewolucja to nie bankiet, mawiał przewodniczący Mao Tse-tung. Wielka Proletariacka Rewolucja Kulturalna potwierdziła słuszność tych słów. Dokładne statystyki są niedostępne, ale życie mogło w niej stracić nawet 3 mln osób. Wielokrotnie więcej doznało brutalnych represji, upokorzeń. Reedukacja polegająca na przymusowych przesiedleniach do pracy na wsi dotknęła kilkanaście milionów studentów i setki tysięcy intelektualistów. Jedną z ofiar był obecny prezydent Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping. Nastoletni syn funkcjonariusza partii komunistycznej uznanego za rewizjonistę, zgodnie z regułą, „że z dobrego drzewa dobry owoc, ze złego zatruty”, automatycznie znalazł się na liście wrogów ludu. Jego siostra nie zniosła prześladowań i popełniła samobójstwo.
Ponurym podsumowaniem krwawego aspektu rewolucji kulturalnej jest opracowanie zbiorowe „Les massacres de la Révolution culturelle” przygotowane przez chińskiego historyka Song Yongyi. Mimo niezwykłych trudności w dotarciu do archiwów i świadków wydarzeń zdołał on zrekonstruować przebieg najbardziej dramatycznych wydarzeń końca lat 60. XX w. Przeraża skala, jak i niezwykłe okrucieństwo. W podpekińskim Daxing w trakcie rozprawiania się z resztkami feudalizmu i kontrrewolucją obowiązywała zasada eliminacji całych rodzin, ze starcami i małymi dziećmi.
Czy krwawe szaleństwo było potrzebne, by się przekonać, że nie sposób zbudować prawdziwego komunizmu i egalitarnego społeczeństwa w ramach systemu, którym zarządza partia komunistyczna? Tak doświadczenie rewolucji kulturalnej puentuje Alain Badiou, francuski filozof, w książce „L’Hypothèse communiste”. I przypomina, że doktryna Mao, której wyrazem była „Mała czerwona książeczka”, obowiązywała nie tylko w Chinach, lecz inspirowała radykalną lewicę na całym świecie.