Kiedy w 1874 r. amerykański farmer Joseph F. Glidden otrzymał patent na zaprojektowany przez siebie dwużyłowy drut kolczasty, zapewne przez myśl mu nie przeszło, że jego prosty wynalazek, mający ułatwić życie hodowcom wolno wypasanego bydła, tak mocno wpłynie na sztukę wojenną. Hiram Maxim, również Amerykanin, choć z brytyjskim obywatelstwem, konstruktor pierwszego niezawodnego karabinu maszynowego (prototyp zaprezentowano w 1884 r.), miał ponoć twierdzić, że zbudowana przez niego broń nie nadaje się do walki pomiędzy nowoczesnymi armiami, gdyż szybko zabrakłoby w nich żołnierzy. Co innego, gdy niewielki stosunkowo oddział w zamorskich koloniach masakruje tubylczych powstańców; tam użycie broni maszynowej wydawało się logiczne i dość humanitarne, gdyż sama groza karabinu maszynowego miała wybijać z głów pomysł przeciwstawiania się kolonizatorom. Nie brakowało głosów, że wynalazek Maxima, przy swojej morderczej efektywności, musi zakończyć wszystkie wojny, w każdym razie w cywilizowanym świecie. W 1914 r. miało się okazać, jak płonne to były nadzieje. Po pierwszej, manewrowej fazie wojny (której nie nazywano jeszcze wtedy wielką) i nierozstrzygniętym wyścigu do morza, kiedy to obie strony konfliktu usiłowały się wyprzedzić, by wejść na tyły przeciwnika, wojna zastygła w okopach, dzieląc walczącą Europę najdłuższą zbudowaną w nowoczesnych dziejach linią fortyfikacyjną. Przed potrójną zwykle linią okopów wznoszono płoty z drutu kolczastego, podejść broniły zaś gniazda karabinów maszynowych, najczęściej systemu Maxima.
Te dwa wynalazki zdominowały ówczesne pole walki, zmieniając całkowicie sposób prowadzenia wojny. Drut kolczasty hamował skutecznie impet natarcia piechoty, zaś karabin maszynowy masakrował atakujących – pierwszego dnia bitwy nad Sommą zginęło ok.