Sąd nad sędziami
III proces norymberski: nazistowscy prawnicy na ławie oskarżonych
Kiedy 5 marca 1947 r. 78-letni Carrington T. Marshall, były sędzia Sądu Najwyższego w stanie Ohio, ogłosił rozpoczęcie trzeciego z procesów norymberskich, wiedział, że czeka go wyjątkowe zadanie. Na ławie oskarżonych zasiadali niewiele młodsi od niego prawnicy, którzy zetknęli się z narodowo-socjalistyczną ideologią już jako dorośli, wykształceni ludzie. To nie byli uwiedzeni przez nazizm ludzie ze społecznych nizin, ale doktorzy i profesorowie, z których wielu miało za sobą lata pracy w niezależnym sądownictwie. Co się stało, że gotowi byli sprzeniewierzyć się zasadom i zmienić system prawny Niemiec w narzędzie popełniania zbrodni?
Proces zapowiadał się jako niezwykły również dlatego, że przy całej swej obsesji niszczenia wrogów kierownictwo III Rzeszy starało się niemal do końca zachowywać pozory legalizmu podejmowanych decyzji. Widoczne było to zarówno w pisanych przez ministerstwo sprawiedliwości ustawach, jak i w działalności sądów. O wiele łatwiej było osądzać członków SS czy gestapo, dokonujących zwyczajnych morderstw, niż sędziów powołujących się w swoich wyrokach na obowiązujące prawo.
Trzeci proces norymberski był więc odbierany przez opinię publiczną nie tylko jako rozprawa z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości III Rzeszy. Był to sąd nad wszystkimi znazyfikowanymi Niemcami, dla których formalnie poprawne, pisane prawniczym językiem ustawy, dekrety i rozporządzenia stały się alibi dla odrzucenia odpowiedzialności za popełniane zbrodnie.
Bitwa o sądy
Zarówno Adolf Hitler, jak i Heinrich Himmler mieli obsesję na punkcie prawników. Dla reichsführera SS byli to „uznani przez ustawy złodzieje, oszuści i wyzyskiwacze” oraz „elementy asocjalne”. Według Hitlera „cała nauka prawa była jedną wielką systematyką zwalniania od odpowiedzialności”, a „juryści byli tak samo międzynarodową grupą jak przestępcy”.