Pożegnanie z monarchią
Od abdykacji Michała I minęło 70 lat, ale większość Rumunów żegnała go jak monarchę
Wraz ze śmiercią 96-letniego Michała odchodzi nieodwołalnie w przeszłość cała rumuńska dynastia; choć jej historia była krótka, odegrała ona niezwykłą rolę w dziejach kraju. Odgrywała ją zresztą, o dziwo, do samego końca. Król Michał przeżył na emigracji w Anglii i Szwajcarii kilkadziesiąt lat, ale stamtąd wygłaszał niestrudzenie orędzia do Rumunów na antenie rumuńskiej sekcji Radia Wolna Europa, podnosząc na duchu społeczeństwo poddane doświadczeniu szczególnie okrutnej wersji komunistycznego reżimu. Dopiero w 1997 r. centroprawicowy rząd przywrócił mu rumuńskie obywatelstwo i wręczył paszport dyplomatyczny z prośbą, by lobbował na europejskich dworach swoich kuzynów za przyjęciem Rumunii do NATO i UE, co Michał potraktował bardzo serio. Tak zaczęło się dla niego królewskie życie po życiu – bezprecedensowy w Europie przypadek żywej obecności historii we współczesnym społeczeństwie.
W 2001 r. lewicowy rząd o pochodzeniu postkomunistycznym, w ramach polityki „pojednania z naszą historyczną przeszłością” nadał mu na mocy ustawy status byłej głowy państwa, przyznał państwową rezydencję w jednym z byłych pałaców królewskich i zaprosił do osiedlenia się w kraju. W ramach powszechnej reprywatyzacji zwrócono mu nawet dwa pałace, które w epoce przedkomunistycznej były prywatną własnością rodziny królewskiej. Król Michał odżył. On i jego rodzina zaangażowali się aktywnie w życie społeczne i kulturalne Rumunii i stali się widoczni na scenie publicznej. Sześć lat temu, w dniu swych 90. urodzin, został zaproszony do wygłoszenia przed połączonymi izbami parlamentu orędzia, w którym bez ogródek wezwał do uczciwości i powagi w życiu politycznym, których w Rumunii brakuje.
Według sondaży jedna czwarta Rumunów opowiada się wciąż za przywróceniem monarchii.