Kiedy wstępował na tron Rzeczpospolitej Obojga Narodów, liczył niemal 40 lat. W XVII-wiecznych realiach był to wiek poważny. W przypadku Jana Kazimierza dojrzałość nie szła jednak w parze z mądrością. Bagaż jego życiowych doświadczeń był pełen nieprzemyślanych czynów i zdarzeń trącących międzynarodowymi skandalami. Jego rodzicami byli Zygmunt III Waza i Konstancja, zaś przyrodnim bratem Władysław IV (urodzony przez pierwszą żonę Zygmunta Annę Habsburżankę, siostrę Konstancji). Już jako siedemnastolatek, podczas sejmu w 1626 r., Jan Kazimierz z inicjatywy matki i obozu ultrakatolickiego został zgłoszony na następcę tronu, ale śmierć Konstancji w 1631 r. zniweczyła jego szanse na koronację i jesienią następnego roku, po zgonie Zygmunta III, berło przypadło Władysławowi.
Już od wczesnej młodości Jan Kazimierz powąchał wojaczki. Doświadczył jej w 1629 r. w Prusach przeciwko Szwedom, później podczas wyprawy smoleńskiej przeciwko Moskwie. Miał zrozumienie dla spraw wojskowych i przejawiał osobistą odwagę, chociaż przyszłość miała wielokrotnie pokazać, że obie te cechy okazywały się niewystarczające w obliczu wielkich wojennych wyzwań. Po rodzicach Jan Kazimierz otrzymał duży majątek zapewniający mu niezależność materialną, nie miał jednak własnego dworu ani godności i stanowiska odpowiadających jego oczekiwaniom. Od 1635 r., kiedy znów pojawiła się groźba wojny ze Szwecją, królewicz zaczął uczyć się również sztuki dyplomacji. W zaciszu gabinetów nie czuł się jednak pewnie. Rozmowy z cesarzem w kwestii współpracy przeciwko Skandynawom nie przyniosły większych korzyści Rzeczpospolitej ani jej wysłannikowi, który liczył zarówno na objęcie księstwa brzeskiego, jak i dowództwa nad kilkutysięcznym korpusem. Oba te zamysły nie doczekały się realizacji.
Ostatecznie Jan Kazimierz na czele regimentu najemnych kirasjerów wyruszył nad Mozelę walczyć ze Szwedami i sprzymierzonymi z nimi Francuzami.