Anna Wolff-Powęska
13 listopada 2018
Rocznice historyczne w służbie propagandy
Powstań, Polsko!
Bez względu na ustrój polityczny rocznice historyczne, obchodzone jako państwowe święta pamięci, są ważnym elementem walki o władzę, manipulacji, propagandy i mobilizacji opinii publicznej.
PiS i jego otoczenie sprawiają, że przez ostatnie lata przeżywamy déjà vu. Po raz pierwszy w wolnej, demokratycznej Polsce rządząca partia polityczna zadeklarowała, ogłosiła i wprowadziła w życie, przy użyciu wszystkich dostępnych dla państwa środków, program naprawy i odnowy moralnej oraz historycznej legitymizacji państwa „narodu polskiego” oparty na kłamstwie.
W PRL, gdzie już podobnych zabiegów doświadczaliśmy, kryteria wyboru tradycji były „klasowe” i „narodowe”.
PiS i jego otoczenie sprawiają, że przez ostatnie lata przeżywamy déjà vu. Po raz pierwszy w wolnej, demokratycznej Polsce rządząca partia polityczna zadeklarowała, ogłosiła i wprowadziła w życie, przy użyciu wszystkich dostępnych dla państwa środków, program naprawy i odnowy moralnej oraz historycznej legitymizacji państwa „narodu polskiego” oparty na kłamstwie. W PRL, gdzie już podobnych zabiegów doświadczaliśmy, kryteria wyboru tradycji były „klasowe” i „narodowe”. Władza też przykrawała święta na miarę własnych potrzeb. Obowiązywała wizja państwa jednolitego narodowo. Toteż już 18 października 1945 r. podczas posiedzenia Sekretariatu KC PPR Zenon Kliszko poinformował, że 11 listopada, który jako święto odzyskania niepodległości zdążono przed wojną obchodzić zaledwie dwa razy, będzie normalnym dniem pracy. Pouczano, iż prasa może zamieszczać artykuły naświetlające 11 listopada przez nawiązanie do 1918 r., jednak podkreślając „słabość demokracji, która doprowadziła do paderewszczyzny” i „klęski wrześniowej”. Ministerstwo Informacji i Propagandy 31 października 1946 r. przesłało instrukcję, by 11 listopada traktować jako rocznicę, a nie święto narodowe, by „nie nadawać jej specjalnego rozmachu”. II Rzeczpospolita interpretowana była nie przez pryzmat zwycięstwa idei niepodległości, ale poprzez dwie klęski: wrześniową i powstania warszawskiego. Eksponowanie „klęsk” było niezbędne dla forsowania „zwycięstwa” PPR, następnie PZPR. Uznanie 1 września i 1 sierpnia za dni żałobne miało drugie dno. Chodziło o zakwestionowanie dorobku II RP i uznanie sanacji za głównego winowajcę klęsk. Na budowniczego nowej niepodległej, demokratycznej Polski wykreowano zaś „obóz demokratyczny i program ideowy PKWN. Obowiązywał podział na „reakcję” i „siły postępu”. W ramach przywracania kanonu dziedzictwa narodowego obóz PiS oferuje nam ponownie zniekształconą propagandowo wizję ideologicznej ojczyzny. Za ociekającą patriotycznym patosem propagandą historyczną kryje się od początku wzorowany na PRL schemat. Głównym kryterium postrzegania niepodległości jest kategoria „zdrajcy” i „swojego”. Ukazanie „klęski” III RP ma służyć uwypukleniu „zwycięstwa” przywracającej dumę z niepodległości partii władzy i jej wizji „IV RP” czy też „dobrej zmiany”. Pojęciu „niepodległy”, „niepodległa” rządzący nadali nowy sens. Polska niepodległa to Polska, która dotrzymywanie umów międzynarodowych, gotowość do kompromisów i dialogu, respektowanie praw mniejszości traktuje jako słabość, politykę na kolanach, uległość wobec wroga. Polak niepodległy to Polak nieuznający wizji historii naszych sąsiadów i zróżnicowanych grup społecznych. Zwycięska partia i jej ideowi poplecznicy w imię zaklinanej przy każdej okazji wspólnoty skutecznie ją dzielą. Ciągłość dziejów narodu bezproblemowo łączą z wycinaniem z niej niewygodnych fragmentów. Po jednej stronie widzą więc wszystkich nieakceptujących wykładni rządów obecnej władzy; to ci, którzy „pozbawiali nas Polski”, zgotowali nam „ubojnię polskości” i etosu niepodległościowego, doprowadzili do kryzysu polonizmu, zakazali patriotyzmu, to – by przywołać najpopularniejsze określenia – „lewacka hołota”, „komuniści i złodzieje”, „zdradzieckie mordy”, piewcy pedagogiki wstydu, ci, którzy jak Szwedzi przed wiekami „robią podkop pod Polskę, pod rodzinę”, tęsknią za „ojczyzną dojną”, „kanalie” itp. Po drugiej stronie są reprezentanci dumnej, wielkiej ojczyzny, poniewieranej przez wrogów, apostołowie moralności z misją rechrystianizacji Europy. Wróg cementuje tę wspólnotę. Jak zauważył Tzvetan Todorov, bułgarsko-francuski filozof, odnosząc swoje uwagi do państwa totalitarnego, wróg stanowi najlepsze uzasadnienie przemocy, także psychicznej. To „państwo nie może żyć bez nieprzyjaciół. Jeżeli ich nie ma, to ich sobie wymyśli. Raz tak zakwalifikowani, nie zasługują na litość. (…) Bycie wrogiem jest nieuleczalną i dziedziczną ułomnością”. Rozumienie niepodległości różni dzisiaj zasadniczo obozy polityczne i skupione wokół nich środowiska, tak jak różni je definiowanie ojczyzny i narodu. Tę wyobrażoną przez obecne władze ojczyznę przedstawia w pigułce film „Niezwyciężeni”, niedawno przygotowany przez IPN na zlecenie nowej dyrekcji spustoszonego (na zlecenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego) Muzeum II Wojny Światowej. Ta Polska to pępek świata, wyjątkowy naród, bo to my stworzyliśmy wielkie państwo podziemne, to my „sialiśmy strach i spustoszenie”, my ratowaliśmy Żydów i miliony innych ludzi na świecie, my zmiażdżyliśmy oporem wroga, my pierwsi mówiliśmy światu o Holokauście. A nikt nas nie słuchał, Zachód nas zawiódł, zdradził, „wolny świat odgrodził się od nas żelazną kurtyną”. My ją jednak zerwaliśmy dzięki polskiemu papieżowi. Końcowe „My nie błagamy o wolność, lecz o nią walczymy” można odczytać jako wyzwanie rzucone światu. Film krzewi niechęć do Europy, utrwala wizerunek narodu, który najlepiej czuje się w roli ofiary, żądającej od świata zadośćuczynienia za krzywdy, cierpienie i zdradę. Kreuje Polaków jako naród aniołów, którzy nigdy i nikomu nie wyrządzili krzywdy. Taka to wizja. Stulecie niepodległości wymaga nie tylko demonstracji dumy z wysiłku wielu pokoleń, ale i przypomnienia, że bez sprzyjających uwarunkowań międzynarodowych trudno sobie wyobrazić zarówno 1918, jak i 1989 r. Każde święto jest próbą przywrócenia pamięci przeszłości dla legitymizacji teraźniejszości i wyznaczenia kierunków przyszłości. Odzyskanie niepodległości przestało być jednak pod rządami PiS świętem radości. Wynika to stąd, iż dla elit władzy nie chęć edukacji historycznej jest głównym motorem świętowania, lecz potrzeba historycznego rewanżu. Święta niosą bowiem okazję do odwetu. Wizja corocznych parad i demonstracji przeraża odniesieniami do tego, co Polsce międzywojennej przynosiło wstyd. Obecna wyobrażona wspólnota narodu i narracja o „etnicznych Polakach” w okresie międzywojennym mają wiele wspólnego. Obie wizje narodowego egoizmu wybrzmiewają też o wiele głośniej aniżeli pozostające w opozycji reprezentacje kultury obywatelskiej, stawiające na wieloetniczną i wielokulturową wspólnotę. Dla prawicowych radykałów 1918 r. nie kończył walk o niepodległość. Przekonywali, iż „walka o Polskę, o prawa Narodu Polskiego trwa dalej, i w walce tej Naród Polski musi być zwycięzcą”. Dla dzisiejszych samozwańczych dziedziców duchowego spadku niepodległościowego II RP okupacja Polski zakończyła się w 1989 r., a prawdziwą niepodległość przyniósł dopiero 2015 r. Energię narodową nacjonaliści lat 30. chcieli skierować ku jedności moralno-ideowej, przeciw wrogom Polski, i jednoczyć „jedynie Naród Polski”, wolny od wpływów żydowsko-masońskich. Nacjonaliści lat dwutysięcznych chcą ojczyzny wolnej od lewacko-germańsko-unijno-muzułmańskich naleciałości. Dzisiaj w niepodległej Polsce kultura nienawiści ma się równie dobrze jak w niepodległej II RP. Naród był i pozostaje lekiem na całe zło nowoczesnego, oświeconego, liberalnego świata. Tak jak Roman Dmowski skarżył się na feminizację polskiej kultury (polskiego chłopca wychowuje matka), na „dekadentów socjalistycznych”, mieszczańską Europę wyzbytą „wszelkich wędzideł moralnych”, literaturę „wyzutą z ideałów”, upadek życia religijnego podtrzymywanego tylko przez „szary tłum”, tak środowiska definiujące się jako narodowo-katolickie równie głośno doszukują się źródeł upadku narodu w genderyzmie, homoseksualizmie, kosmopolityzmie, w uległości hardej w przeszłości polskiej duszy, którą III RP miała oderwać od historii i tradycji. Tymczasem drogi do odzyskania polskiej niepodległości były tak różne, jak zróżnicowane były w okresie zaborów idee i wizje przyszłej ojczyzny. For
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.