Napoleon od 1807 r. czekał tylko pretekstu, aby wkroczyć na Półwysep Iberyjski, w „zmurszałe” imperia, nad którymi do niedawna słońce nie gasło. W Hiszpanii panował wtedy Karol IV Burbon. Człowiek już stary, o wąskich horyzontach intelektualnych, pozbawiony jakichkolwiek zdolności (prócz zamiłowania do polowań). Pod koniec swych rządów został zupełnie zdominowany przez żonę Marię Luizę i jej kochanka Manuela Godoya. Ten szeregowy gwardzista, arogancki pyszałek i mitoman, dzięki talentom łóżkowym, odkrytym przez królową w jej sypialni, zrobił błyskawiczną karierę polityczną i stał się faktycznym władcą Hiszpanii.
Przeciw władzy faworyta królowej wystąpiła część dworu hiszpańskiego, domagając się abdykacji Karola i przekazania korony następcy tronu Ferdynandowi. W październiku 1807 r. obie strony konfliktu zwróciły się o mediację do Napoleona. Dzięki temu cesarz zyskał pretekst do interwencji za swymi południowymi granicami. Miesiąc później wymusił na Karolu pozwolenie przemarszu przez terytorium Hiszpanii wojsk francuskich, które wkroczyły do Portugalii i obaliły tamtejszą dynastię Bragança. Przy okazji tej operacji Francuzi obsadzili kilka miast i fortec w północnej Hiszpanii.
Nagłe pojawienie się na północy kraju 130 tys. francuskich żołnierzy doprowadziło do niezadowolenia wśród społeczeństwa hiszpańskiego, które w marcu 1808 r. chwyciło za broń i zmusiło do abdykacji Karola IV. Nowym władcą został Ferdynand VII – nieprzejednany wróg Godoya. Jednak tej zmiany nie uznał Napoleon, bo tron hiszpański przeznaczył już dla swego brata Józefa. W kwietniu 1808 r. cesarz podstępnie zwabił do Bajonny zarówno Karola, jak i Ferdynanda. Wymusił na nich zrzeczenie się praw do tronu i uwięził w zamkach Valençay i Compiègne. Jeszcze przed aresztowaniem obu monarchów do Madrytu wkroczył marszałek Murat na czele części gwardii cesarskiej.