Rozpuszczanie plotek o nadużyciach finansowych, erotycznych i alkoholowych ekscesach – takie działania władz wobec opozycji były stałą praktyką służb specjalnych PRL. Za najważniejszego wroga władz w latach 70. uznano Komitet Obrony Robotników (KOR), więc jego członkowie i współpracownicy (określani przez SB mianem „graczy”) stali się głównym obiektem ataków. Celem było zniechęcenie do – jak to określano – działalności antysocjalistycznej. W działania te zaangażowane były różne organa państwa – od kierownictw zakładów pracy, władz uczelni, poprzez media i administrację, aż po sądy. Służba Bezpieczeństwa miała szeroki wachlarz metod – od tak „niewinnych” jak telefony czy listy, poprzez groźby, po pobicia, porwania, a niekiedy zabójstwa. Ponieważ były to działania pozaprawne, kryminalne, dokumentacja (o ile oczywiście powstała) była niszczona w pierwszej kolejności. Zatem dzisiaj odtworzenie skali tego zjawiska jest niemożliwe. Notabene były one każdorazowo zatwierdzane przez dyrektora danego departamentu MSW. Jak instruował swych podwładnych w listopadzie 1976 r. dyrektor Departamentu III MSW Adam Krzysztoporski: „nie może być tu żadnej improwizacji, żadnej partyzantki”.
Hejt w listach i na telefon
Nękanie osób zaangażowanych w działalność opozycyjną wchodziło w zakres codziennych obowiązków funkcjonariuszy SB, a środki i metody zależały od ich pomysłowości i zaangażowania. Najczęściej stosowano dwa rodzaje operacji – „list” i „telefon”. Polegały one na nękaniu figuranta (w bezpieczniackim żargonie osoby rozpracowywanej) za pomocą telefonów i listów od „osób życzliwych”, albo odwrotnie – zawierających pogróżki czy insynuacje. O skali tych działań świadczy fakt, że np.