Odwilż po październiku 1956 r. w Polsce objęła również teatr. A nawet więcej – teatr był po części chorążym zmian, czego dowodem liczne przedstawienia, które same w sobie stanowiły rewolucyjne manifesty. Na scenę wkroczyli autorzy uprzednio zakazani, jak Ibsen, Dürrenmatt, Camus, Ionesco, Beckett czy Gombrowicz, ale też zabronione wcześniej „Wyzwolenie” Wyspiańskiego.
Zmianom repertuarowym towarzyszyły zmiany organizacyjne. Już w styczniu 1957 r. rady narodowe przejęły od Ministerstwa Kultury i Sztuki (formalnie od Centralnego Zarządu Teatrów) wszystkie teatry, opery, operetki i filharmonie. Resort zachował sobie tylko Teatr Wielki i Filharmonię Narodową. Jeszcze w grudniu 1956 r. Henryk Tomaszewski wystartował we Wrocławiu ze Studiem Pantomimy (przemianowanym później na Wrocławski Teatr Pantomimy), a w ciągu dwóch pierwszych lat od Października powstało pięć nowych teatrów dramatycznych i trzy operetki.
Cały ten ferment nie był całkiem niespodziewany i w pełni żywiołowy. Kwestionowanie stalinowskiego zarządzania kulturą w PZPR dostrzec można było już w grudniu 1954 r., kiedy na XII sesji Rady Kultury oficjalnie stwierdzono m.in., że „na skutek ograniczania przez Centralny Zarząd Teatrów samodzielności organizacyjnej teatrów, wskutek mechanicznego, często przypadkowo skompletowanego przez dyrektora zespołu teatralnego, nieożywionego wspólną myślą artystyczną, (...) nie mogły powstać teatry o indywidualnym obliczu, zróżnicowane”.
Resort kultury objął w 1956 r. Karol Kuryluk, zwolennik liberalizacji i współpracy z Zachodem. Zezwolił na otwarcie warszawskiej filii Instytutu Francuskiego, zaprosił Laurence’a Oliviera i Vivien Leigh z „Tytusem Andronikusem” oraz Gérarda Philipe’a z jego filmami, Yves Montand śpiewał dla robotników na Żeraniu, a Zachęta pokazała wystawę Henry’ego Moore’a.