Przed ćwierć wiekiem wylądował w Magadanie Aleksander Sołżenicyn. Autor „Archipelagu GUŁag” po 20 latach wygnania chciał wskazać Rosji drogę, po której wtedy iść nie chciała.
Jest wieczór, 21 lipca 1994 r. Na moskiewskim Dworcu Jarosławskim mimo rzęsistego deszczu tłoczy się wielotysięczny tłum. Cierpliwie czekamy, kiedy wjedzie pociąg z dwoma wagonami specjalnymi. Przez osiem tygodni na trasie z Władywostoku do stolicy były one na przemian odczepiane i doczepiane do różnych składów, żeby Aleksander Isajewicz Sołżenicyn, okrzyknięty przez media „prorokiem”, a nawet „zbawcą”, mógł – na całym szlaku Kolei Transsyberyjskiej – zatrzymywać się i spotykać się z Rosjanami.
Polityka
21.2019
(3211) z dnia 21.05.2019;
Historia;
s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Powrót banity"