Fabryka kiełbasy wyborczej
„Kiełbasa wyborcza” narodziła się w Galicji. Kojarząc się głównie z przekupstwami
„Moczymorda, szuja, darmozjad, w dzień w kościele, w nocy w lokalach wyznawczyń wolnej miłości się spowiada, wśród Polaków – Polak, wśród Rusinów – Rusin, wśród Niemców – Niemiec, w mieście filosemita, na wsi antysemita, czuje pociąg do trzody chlewnej, kwiczy, bo taka jego natura” – tak charakteryzowano niezależnego kandydata na posła Ernesta Breitera na łamach pisemka Partii Socjalno-Demokratycznej podczas wyborów we Lwowie w 1900 r. do austriackiej Rady Państwa. Breiter nie pozostał dłużny i w wydawanej własnym sumptem jednodniówce opisał przeciwnika socjaldemokratę: „[Józef] Hudec osobliwość zoologiczna, świnia, co się w rynsztokach nie raz wala, padalec polityczny, gruba beczka, pasibrzuch i zero umysłowe”. Temperatura kampanii wyborczych bywała bardzo wysoka.
Cieszący się autonomią zabór austriacki wychował pokolenia Polaków zaprawione w działalności politycznej, stając się rezerwuarem kadr dla odrodzonej Rzeczpospolitej. To tam w okresie zaborów ziściły się kariery wynoszące Polaków na stanowiska ministrów, a nawet premiera c.k. monarchii. W II RP galicyjski rodowód miało kilku premierów, marszałków sejmu i ministrów, a doświadczenie c.k. urzędników i rajców miejskich wzbogaciło tworzący się aparat samorządowy polskich miast. Dlatego trafne jest porównanie Galicji do włoskiego Piemontu – regionu, który w połowie XIX w. odegrał ważną rolę w procesie zjednoczenia Włoch.
W 1918 r. mieszkańcy Galicji wkroczyli w niepodległość z bagażem prawie 60-letniego doświadczenia działalności w Sejmie Krajowym i w austriackiej Radzie Państwa. O ile na początku decydujący głos w obu tych ciałach należał do arystokracji, ziemian i bogatego mieszczaństwa, to już na przełomie wieków XIX i XX w ławach poselskich zasiedli reprezentanci ludowców i socjalistów.