Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Jak kruszał beton

Fatalne skutki zjednoczenia Niemiec

Mur berliński, 11 listopada 1989 r. Mur berliński, 11 listopada 1989 r. John Tlumacki/The Boston Globe / Getty Images
Upadek muru berlińskiego 9 listopada 30 lat temu to jeden z tych momentów w dziejach, w których o przyszłości zdecydował przypadek, a nie „historyczna prawidłowość”.
Berliński cmentarz przy Bernauer Strasse podzielony granicą – wyznaczał ją początkowo tylko płot pilnowany przez pograniczników, jesień 1961 r.Gadewoltz/Ullstein Bild Berliński cmentarz przy Bernauer Strasse podzielony granicą – wyznaczał ją początkowo tylko płot pilnowany przez pograniczników, jesień 1961 r.

Wiosną 1989 r. w ZSRR trwała pieriestrojka Michaiła Gorbaczowa, w Polsce Solidarność negocjowała przy Okrągłym Stole warunki udziału we władzy, natomiast w NRD dominowało poczucie beznadziei.

Po sfałszowanych przez władze majowych wyborach komunalnych pojawił się ruch jawnego protestu marzycieli o „innej NRD”. Jednak bardziej wyrazista była chęć wyrwania się na stałe na Zachód. Gdy trzy tygodnie po tryumfie Solidarności w wyborach 4 czerwca Węgrzy 27 czerwca ostentacyjnie przecięli ostatnie zasieki na granicy z Austrią – fala enerdowskich „urlopowiczów” runęła na Zachód, najpierw przez Węgry, potem także przez ambasady RFN w Pradze i Warszawie.

To ci uciekinierzy, odwracając się plecami od „pierwszego państwa robotniczo-chłopskiego na ziemi niemieckiej”, wymusili lawinowe zmiany w kraju utworzonym w 1949 r. przez Stalina i wiernych mu komunistów i socjaldemokratów z radzieckiej strefy okupacyjnej. W październiku, tuż po żałosnych obchodach 40-lecia NRD, kiedy to młodzież maszerująca przed trybuną honorową wołała: „Gorbi, pomóż!”, po 25 latach odszedł ze stanowiska sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Niemieckiej Socjalistycznej Partii Jedności (KC SED) schorowany dogmatyk – Erich Honecker. A 4 listopada na wielkim wiecu na berlińskim Alexanderplatz obok znanych pisarzy i czołowych działaczy partyjnych, przefarbowujących się na reformatorów, przemawiali także przedstawiciele formującej się opozycji.

Sen o „nowej NRD” trwał tylko kilka dni. „W osobie Manfreda Stolpego mieliśmy odpowiednik Mazowieckiego, a Markus Wolf to nasz Kiszczak”, mówiła mi zaraz potem ceniona pisarka Christa Wolf. Przyznała jednak, że brakowało enerdowskiego Lecha Wałęsy i silnego oddolnego ruchu na rzecz rewolucyjnych reform w kraju.

Polityka 45.2019 (3235) z dnia 05.11.2019; Historia; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Jak kruszał beton"
Reklama