Kazimierz Albin, pseudonim „Jędrek”, rocznik 1922. Współzałożyciel i prezes Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem. Ostatni z więźniów ze słynnego pierwszego polskiego transportu z Tarnowa do Auschwitz. Polska historia obozu zaczyna się 14 czerwca 1940 r. właśnie z przybyciem tego transportu. Nowo założony obóz koncentracyjny – kolonia karna o zaostrzonym rygorze, na wzór już istniejących w Niemczech, w Sachsenhausen, Dachau, Buchenwaldzie – formalnie już funkcjonuje. 4 maja tegoż roku Hauptsturmführer SS (kapitan, potem zaawansuje do stopnia podpułkownika) Rudolf Höss został mianowany komendantem obozu, a 16 dni później przysłano do Auschwitz grupę więźniów kryminalnych z Sachsenhausen. Otrzymali numery od 1 do 30 – pierwszy Polak z transportu tarnowskiego był więc trzydziesty pierwszy – i powierzono im pełnienie funkcji obozowych; z nich rekrutowano tzw. blokowych (Blockalteste) i nadzorców, czyli kapo. (Tę swoistą gwardię pretoriańską Polacy nazwali „marynarzami”, ponieważ ubrani byli w pasiaste spodnie, granatowe kurtki i czapki bez daszków).
Kazika poznałem, a potem zaprzyjaźniliśmy się, paręnaście lat po wojnie. O jego losach dowiedziałem się od naszego wspólnego przyjaciela (Kazika Nowickiego, też byłego więźnia), z jego książki i z – rzadkich co prawda – jego własnych zwierzeń. W ostatnich dwóch dekadach spotykaliśmy się stosunkowo często, obaj byliśmy czynni w Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej i – jako wiceprezydenci – w Międzynarodowym Komitecie Oświęcimskim. Ale tu już wybiegam zbyt mocno w czasie…
Spójrzcie, proszę, na zdjęcie Kazika Albina. Zrobione na krótki czas przed wybuchem wojny. Tak zapewne wyglądał, kiedy go aresztowano niewiele miesięcy później, w styczniu 1940 r.