Sto lat temu nastąpił jeden z kluczowych momentów historii Polski. 1920 r. przyniósł nie tylko wielki militarny sukces, ale też odpowiedź na pytanie, czym jest Polska. Z okazji stulecia tych wydarzeń przypomnimy tydzień po tygodniu dni, w których ważył się los Europy. Wielogłosowa opowieść o tamtym czasie poprowadzona będzie tak, by można było współcześnie poczuć rytm ówczesnego życia, trudny już do wyobrażenia. Dziś odcinek siódmy: 29 maja – 4 czerwca.
Od 29 maja do 1 czerwca trwa natarcie 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego, którego celem jest przerwanie frontu polskiego. W dniach 1–2 czerwca na odcinku białoruskim oddziały polskie przechodzą do kontrofensywy. Sowieci rozpoczynają odwrót, czasem wręcz ucieczkę, unikając tym samym okrążenia. Polacy dochodzą w pościgu do górnej Berezyny i Auty, gdzie zatrzymuje ich rozkaz Naczelnego Wodza. Konieczność przerwania pościgu za Armią Czerwoną wynika z niepowodzeń armii polskiej na Ukrainie. Polskie dowództwo zaczyna uprzedzać podległe jednostki, że dalsze wzmocnienia frontu nie są możliwe. W kraju nastroje społeczne coraz gorsze; szaleje drożyna, trwa strajk warszawskich piekarzy.
Czytaj też: Polacy mylą się w swoich osądach Ukrainy
Stanisław Karpiński (bankowiec) w dzienniku:
Z pieniędzmi coraz gorzej. Za gazetę płaci się już 2 marki. Rozwija się coraz bardziej handel obcymi pieniędzmi. Powstaje coraz więcej banków spod ciemnej gwiazdy. „Jesteś w biedzie – załóż bank” – tak się mówi i tak się robi. Jako prezes związku banków (jestem nim dopiero trzeci miesiąc), przeciwdziałam tej chorobie, jednakże nieskutecznie, gdyż Ministerstwo udziela koncesji bez żadnych trudności.