Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Historia, jakiej nie znacie: Jeden koniak, dwie bomby

Adolf Hitler w Norymberdze, 1938 r. Adolf Hitler w Norymberdze, 1938 r. BEW
Hitlera otaczała tak szczelna sieć ochrony, że nawet atak samobójczy nie dawał gwarancji sukcesu – wiele prób zakończyło się fiaskiem.

13 marca 1943 r. na lotnisku pod Smoleńskiem wylądował niemiecki czterosilnikowy Focke-Wulf Fw 200 Condor. Nie był to zwykły samolot, lecz specjalnie opancerzona i uzbrojona maszyna dyspozycyjna kanclerza III Rzeszy Adolfa Hitlera, eskortowana przez myśliwce Bf 109. Hitler miał się spotkać ze sztabem feldmarszałka Günthera von Kluge, dowódcy Grupy Armii Środek.

Czytaj też: Czy Adolf Hitler był Żydem?

Czarna Kapela

Znalazło się tam też kilku niemieckich oficerów mających zupełnie inne plany i związanych z wojskową organizacją spiskową Schwarze Kapelle. Zawiązana jeszcze przed wybuchem II wojny światowej przy wiedzy i czynnym udziale Wilhelma Canarisa, szefa Abwehry, usiłowała nie dopuścić do wojny, jednak szachowana przez SD (wywiad, kontrwywiad i służbę bezpieczeństwa SS), nie mogła działać efektywnie.

Czytaj też: Zemsta pilota na gestapo

Po bitwie pod Stalingradem dla członków Czarnej Kapeli stało się jasne, że polityka Hitlera i jego sposób prowadzenia wojny zakończy się dla Niemiec całkowitą klęską. Oczywistym było, że Hitlera od władzy odsunąć się nie da – nie tylko z powodu monopartyjnego systemu zbudowanego przez nazistów, ale też ogromnego poparcia społecznego i niezachwianej wiary mas w „ostateczne zwycięstwo”. Jedyną opcją, jak pozostała, było zabójstwo. Problem polegał na tym, że Hitlera otaczała tak wyjątkowo szczelna sieć ochrony, że nawet atak samobójczy nie dawał gwarancji sukcesu – wiele poprzednich prób zakończyło się fiaskiem, choć żadna z nich nie została jeszcze wykryta.

Czytaj też: Manifest Adolfa Hitlera 90 lat później

Wybuchowa butelka

Kolejny zamach został przygotowany przez dwóch oficerów sztabowych: płk. Henninga von Tresckowa i por. Fabiana von Schlabrendorffa. Obaj jako głęboko wierzący protestanci sprzeciwiali się Hitlerowi zarówno z pobudek moralnych, jak i patriotycznych. Przygotowano w tym celu ładunek wybuchowy ukryty w butelce koniaku, do jego skonstruowania użyto komponentów brytyjskich, które dostarczyć miał Canaris. Wedle jednej wersji były bardziej niezawodne, wedle innej ewentualne ślady po eksplozji miały wskazać na działanie obcego wywiadu. Po naradzie sztabowej von Schlabrendorff poprosił towarzyszącego Hitlerowi ppłk. Heinza Brandta o przewiezienie samolotem butelki koniaku dla innego oficera. Brandt jednak, zamiast zabrać przesyłkę na pokład samolotu, kazał umieścić ją w luku bagażowym. Tam na dużej wysokości i w niskiej temperaturze zapalnik zamarzł. Szczęśliwie dla spiskowców następnego dnia udało im się odzyskać wybuchową butelkę i bezpiecznie ją rozbroić.

Czytaj też: Zabójcy tyranów zwykle źle kończyli

Najbliżej śmierci Hitler znalazł się w kwaterze w Wilczym Szańcu, gdzie 20 lipca 1944 r. płk Claus von Stauffenberg podłożył bombę, która co prawda eksplodowała, ale zaledwie lekko raniła zbrodniczego kanclerza. W brutalnie i skutecznie przeprowadzonym śledztwie konspiracja Schwarze Kapelle została ujawniona; przeprowadzona czystka zakończyła się pokazowymi procesami przed Trybunałami Ludowymi i wydaniem ok. 5 tys. wyroków śmierci. Wśród aresztowanych znalazł się również von Schlabrendorff (Henning von Tresckow, jak wielu innych, popełnił samobójstwo).

Bomba numer dwa

Schlabrendorff mimo tortur nie wydał nikogo. W oczekiwaniu na proces osadzono go w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, przewodniczącym składu orzekającego miał być Roland Freisler, wyjątkowa kreatura, prawnik, członek NSDAP, fanatyczny nazista, słynący z pełnych nienawiści filipik skierowanych przeciw oskarżonym i upokarzania podsądnych (brał zresztą udział w niesławnej konferencji w Wannsee, gdzie zaprojektowano „ostatecznie rozwiązanie kwestii żydowskiej”). Schlabrendorff miał stanąć przed sądem 3 stycznia 1945 r. Traf (i to w podwójnym znaczeniu tego słowa) sprawił, że tego dnia Amerykanie przeprowadzili ciężki nalot na Berlin. W budynku sądu ogłoszono alarm, uczestników procesu sprowadzono do schronu, ale Freisler wrócił na salę po swoje „bezcenne” protokoły i wymuszone torturami zeznania. Co prawda amerykańscy piloci słynęli z niewielkiej precyzji swoich nalotów, ale akurat ten jeden, nieznany nam z nazwiska, trafił koncertowo. Freisler zginął od amerykańskiej (i absolutnie sprawnej) bomby lotniczej, wedle różnych wersji przygnieciony filarem, belką stropową bądź trafiony odłamkiem na dziedzińcu sądu.

Czytaj też: Bombowa historia

Z sądu do trybunału

Schlabrendorff, prawnik z wykształcenia, bronił się przed nowym sądem, zręcznie przedłużając proces. Kary śmierci dla niego zażądał sam Hitler, ale rozkaz nie został dostarczony na czas. Schlabrendorff trafił ostatecznie do obozu w Dachau, a stamtąd wraz z grupą 140 „więźniów o wysokim statusie” został ewakuowany do Niederdorfu w Tyrolu, gdzie był pilnowany przez oddział SS, mający polecenie rozstrzelania więźniów w razie zbliżenia się wojsk alianckich.

I tu kolejny zadziwiający przypadek – w okolicy stacjonował oddział Wehrmachtu, dowodzony przez Wicharda von Alvensleben, również głęboko wierzącego protestanta. Zawiadomiony o groźbie rozstrzelania więźniów, von Alvensleben poprowadził swoich żołnierzy przeciw oddziałowi SS; ten nie podjął walki. Ostatecznie Schlabrendorff wraz z towarzyszami niewoli został uwolniony przez aliantów 12 kwietnia. Po wojnie doradzał Amerykanom podczas procesów norymberskich, a w 1967 r. został sędzią Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Co ciekawe, obaj, Schlabrendorff i Alvensleben, zostali członkami niemieckiego protestanckiego odłamu Zakonu św. Jana.

Czytaj też: Kto dopuścił Hitlera do władzy?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną