MARCIN ZAREMBA: – Między 1805 a 1946 r. doszło na ziemiach polskich do co najmniej 70 pogromów.
ARTUR MARKOWSKI: – Choć pogrom najczęściej kojarzył się z przemocą wobec Żydów, to pojęcia tego używano także w innych kontekstach. Polska prawica mówiła o „pogromie socjalistów”. W 1905 r. w Łodzi i Warszawie doszło do tzw. pogromów burdeli. W latach 70. XIX w. w Rosji miały miejsce pogromy inteligencji – głównie chłopskie tumulty przeciwko emisariuszom socjalizmu. W latach 90. dochodziło do „pogromów cholerycznych” – atakowano lekarzy, którzy starali się izolować chorych na cholerę.
Zdecydowana większość miała jednak charakter antysemicki.
AM: – O wielu nasza wiedza jest bardzo ograniczona. Przykładem może być pogrom w Warszawie w 1829 r., o którym wiemy wyłącznie z jednej policyjnej wzmianki. Słabo rozpoznany pozostaje też zabór pruski.
KAMIL KIJEK: – W początkach II Rzeczpospolitej doszło do przynajmniej sześciu pogromów i wielu innych aktów zbiorowej przemocy antyżydowskiej. W latach 1935–37 można mówić przynajmniej o 7 pogromach lub dużych zajściach antyżydowskich, w całych latach 30. miało miejsce nawet do 100 tego rodzaju większych i mniejszych ekscesów i zajść na wsiach, w małych i niewielkich miastach.
XIX stulecie kojarzy nam się z narodowymi powstaniami. Jerzy Borejsza pisał: „Piękny wiek XIX”. Powinniśmy zmienić stereotyp epoki?
AM: – Zdecydowanie. Odkrywamy coraz bardziej mroczne albo po prostu niewyidealizowane oblicze tych stu lat. Zapomnieliśmy o wielu napięciach społecznych, przede wszystkim o podłożu ekonomicznym…
KK: – …i narodowościowym. Napięcia polsko-żydowskie stanowiły tylko fragment większej całości zmian w warunkach peryferyjnej modernizacji.