Historia

Matka na Pomorzu, Pomorze spalone

O Niemcach, którzy z konieczności zostali Polakami

Pierwsze lata po wojnie na tzw. Ziemiach Odzyskanych pod rządami nowej, już polskiej, administracji były czasem przymusowego odniemczania. Pierwsze lata po wojnie na tzw. Ziemiach Odzyskanych pod rządami nowej, już polskiej, administracji były czasem przymusowego odniemczania. Iza Kucharska
Książka naszego redakcyjnego kolegi Piotra Pytlakowskiego „Ich matki, nasi ojcowie”, której fragment publikujemy, opowiada o losach niemieckich dzieci mieszkających na ziemiach, które po II wojnie światowej przypadły Polsce.
Piotr Pytlakowski. „Ich matki, nasi ojcowie”. Piotr Pytlakowski. „Ich matki, nasi ojcowie”.

Polska ojczyzna nie była zbyt łaskawa dla swoich nowych obywateli. Metodycznie wyrywano z ich pamięci świadomość niemieckich korzeni, zmieniano imiona na polskie, zabraniano używać języka niemieckiego. Podlegały polonizowaniu tak samo, jak ich polscy rówieśnicy podczas zaborów byli germanizowani i rusyfikowani. Pierwsze lata po wojnie na tzw. Ziemiach Odzyskanych pod rządami nowej, już polskiej, administracji były czasem przymusowego odniemczania

„Ich matki, nasi ojcowie” to opowieść o dziecięcym strachu, o ukrywaniu tożsamości, o poniżeniu i życiu drugiej kategorii. A polskie gazety pisały tuż po wojnie, że „męty poniemieckie trzeba usunąć poza nawias polskiego narodu”.

Ta książka opowiada właśnie o usuwaniu poza nawias.

O wędrówce Erwina, którego pozbawiono ojcowizny: domu i ziemi na mazurskiej wsi. Po latach został pisarzem. Pisał po polsku.

O chłopcu nazywanym Wili, który kiedy dorósł, przeszedł na życie alternatywne. Bez dowodu osobistego, bez meldunku – tak jakby go nie było. Mówił o sobie że jest Wili-Nikt.

O Ingeborg, która mogła zostać w Niemczech, ale z narażeniem życia przedarła się do swojego Proskau, teraz nazwanego Prószkowem.

O Zygfrydzie, którego próbowano przemianować na Zygmunta. Całe dorosłe życie wyrywał się z Polski, ale chwytali go pogranicznicy. Chociaż siedział za te ucieczki w więzieniu, planów nie zmienił. I w końcu jednak uciekł.

O dzieciach wraz z matkami zamkniętych przez polskich milicjantów w parowym młynie. Już z niego nie wyszły.

O Heldze, która nigdy nie powiedziała, że Polska to nie jest jej kraj. O Mathiasie, który jako Mateusz skończył polonistykę i pracował jako polonista w liceum. O wielu innych, którzy z konieczności zostali Polakami.

Poniżej fragment opowieści o Heinrichu z Pomorza.

Polityka 38.2020 (3279) z dnia 15.09.2020; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Matka na Pomorzu, Pomorze spalone"
Reklama