Podchorążacy Piotra Wysockiego w Noc Listopadową nie dopadli Konstantego w Belwederze, ale wiosną 1831 r. Wielkiego Księcia dopadła cholera przywleczona przez ściągniętych z Zakaukazia rosyjskich żołnierzy. Latem pandemia zmiotła carskiego zwycięzcę spod Ostrołęki, generała Iwana Dybicza, Prusaka z dolnośląskiej Wielkiej Lipki. W Poznaniu – pruskiego feldmarszałka Augusta Gneisenaua. We Wrocławiu – teoretyka wojskowości Carla von Clausewitza. A w Berlinie – wśród 1426 ofiar „azjatyckiej zarazy” – konesera Ducha Świata, Georga Friedricha Hegla.
Filozof urodził się 27 sierpnia 1770 r. w Stuttgarcie, a zmarł 14 listopada 1831 r. przy berlińskim Kupfergraben 4a, vis-à-vis nieistniejącego jeszcze muzeum Pergamonu i po sąsiedzku z dzisiejszym prywatnym adresem Angeli Merkel. W piątek rozpoczął kolejne wykłady z filozofii dziejów. W sobotę egzaminował. W niedzielę pojawiły się symptomy. A w poniedziałek już nie żył. Gdyby nie zezwolenie na formalny pogrzeb, to jego ciało mogło zniknąć w anonimowym grobie przykryte nasączoną wapnem „prezerwatywą”. W kondukcie na cmentarz w dzisiejszym centrum miasta szło kilkuset studentów. Z powodu pandemii tajna policja trzymała się z dala.
Hegel wśród berlińskiej studenterii był modny. W ciągu dwunastu lat wykładów miał 1787 słuchaczy – 633 prawników, 611 teologów, 302 medyków i 241 filologów. Jego zagorzałym opiekunem był pruski minister oświaty, który go ściągnął do Berlina jako teoretyka monarchii konstytucyjnej znanego już z wykładów w Jenie, Norymberdze, Heidelbergu, Frankfurcie.
Nie dbał o słuchaczy i czytelników
Pisał zawiłym, hermetycznym językiem. Mówił niewyraźnie. Kaszlał, chrząkał, plątały mu się notatki. Najbardziej poczytne z jego prac „Wykłady z filozofii dziejów”, „Estetykę” i „Wykłady z historii filozofii” opublikowano po jego śmierci na podstawie „uzdatnionych” notatek studentów.