Kartka z Łubianki
Kartka z Łubianki: jak Andrzej Milczanowski poznał losy swojego ojca
Andrzej Milczanowski przyszedł na świat kilka miesięcy przed aresztowaniem ojca. Zachowało się tylko jedno ich wspólne zdjęcie: mężczyzna trzyma na rękach syna. Obaj są ubrani na biało – w kolorze symbolizującym czystość, elegancję, spokój. Skrajne przeciwieństwo wydarzeń, które niebawem nastąpią.
Aresztowany i zaginiony
Stanisław Milczanowski urodził się 9 kwietnia 1906 r. w Demni Wyżnej nieopodal miasteczka Skole (dziś na Ukrainie), pod zaborem austriackim. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i w pierwszej połowie lat 30. rozpoczął karierę prokuratorską w rówieńskim Sądzie Okręgowym. Od stycznia 1938 r. zajmował tam stanowisko wiceprokuratora. Prowadził m.in. sprawy oskarżanych o zakazaną w II RP działalność komunistyczną. Zapewne dlatego po zajęciu Równego przez ZSRR we wrześniu 1939 r. postanowił ukryć się u znajomych.
Nie był jednak wystarczająco ostrożny, 26 września przyszedł do domu. Niebawem pojawiła się grupa funkcjonariuszy NKWD. Jeden z nich miał zapytać, czy Milczanowski pamięta sprawę komunisty Rossa. Pytał o samego siebie. Odsiadywał wcześniej wyrok w więzieniu w Równem, zaś Milczanowskiemu przypisywał zaostrzenie mu rygoru. To jednak wcale nie wcześniejsze działania Milczanowskiego przeciwko komunistom były przyczyną jego aresztowania.
Z miejscowego aresztu udało mu się przekazać żonie Wilhelminie dwa grypsy. W jednym z nich prosił ją o zabranie dzieci i niezwłoczny wyjazd z Równego. Kobieta wyjechała wówczas na wieś pod Lwów, a po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej przeprowadziła się do Lwowa. Kiedy Niemcy zajęli Równe, udała się tam rozpytać o losy aresztowanego przez Sowietów małżonka. Jedyne, czego się wówczas dowiedziała, to że pod koniec stycznia 1940 r. został wywieziony „na sąd do Kijowa”.