Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Padanie i wstawanie z kolan

Siła gestu Brandta

Gest Brandta w kraju i za granicą był odebrany jako symbol zmieniających się Niemiec. Gest Brandta w kraju i za granicą był odebrany jako symbol zmieniających się Niemiec. Bettmann / Getty Images
Zdjęcia niemieckiego kanclerza Willy’ego Brandta klęczącego pół wieku temu w Warszawie przed pomnikiem Bohaterów Getta są ikoną umieszczaną w każdej ilustrowanej historii dwudziestowiecznego świata.
Pomnik Willy’ego Brandta w Warszawie.Adrian Grycuk/Wikipedia Pomnik Willy’ego Brandta w Warszawie.

W ten wilgotny dzień 7 grudnia 1970 r. oprócz oficjeli i dziennikarzy kilkaset osób chciało zobaczyć człowieka, który w czasie swej krótkiej wizyty w Warszawie miał dokonać tego, na co od 20 lat czekali Polacy: uznać w imieniu bońskiej Republiki Federalnej zachodnią granicę Polski. Język ciała osób na zdjęciu wyróżnionym odręcznym podpisem kanclerza wiele mówi. Willy Brandt klęczy wyprostowany ze złożonymi rękami i opuszczonym wzrokiem. To nie Canossa skruszonego współsprawcy ludobójstwa zaplanowanego i dokonanego przez III Rzeszę w okupowanej Polsce. To katolicki gest pokory protestanckiego socjaldemokraty i czynnego antyfaszysty wobec ofiar niemieckiego szaleństwa.

Kanclerza otacza tłum, który jeszcze nie wie, co o tym myśleć. Starsza kobieta w pierwszym rzędzie stoi na wpół odwrócona od klęczącego, z zaciętą twarzą, z wyraźnym dystansem. Inna w trzecim rzędzie daremnie próbuje coś zobaczyć ponad głowami innych. A ci młodzi ludzie tam z tyłu mogli dostrzec tylko nurkującą głowę kanclerza, nie mając pojęcia, że padł na kolana. Do niewielu w Polsce dotarło, że stało się coś niewyobrażalnego.

Peerelowska cenzura sprawiła, że uklęknięcie Brandta nie zaistniało w polskiej opinii publicznej. Mignęło w dzienniku telewizyjnym i – jak zwykle w kiepskiej jakości technicznej – ukazało się w dwóch czy trzech gazetach. Późniejsze próby zilustrowania takim zdjęciem tekstów o Niemczech kończyły się przycięciem go u dołu, jakby Brandt stał, a nie klęczał. Były dwa powody tego zacierania historii. Dogmatycy partyjni obawiali się, że wizerunek niemieckiego kanclerza klęczącego w Warszawie wzbudzi falę sympatii nie tylko do Brandta, ale także do zachodnich Niemiec, pozbawiając rządzących niemieckiego straszaka. Przede wszystkim jednak dla faszyzujących narodowych komunistów, którzy w 1968 r.

Polityka 49.2020 (3290) z dnia 01.12.2020; Historia; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Padanie i wstawanie z kolan"
Reklama