Komuna Paryska utkwiła w świadomości mieszkańców byłych krajów realnego socjalizmu jako wydarzenie o fundamentalnym znaczeniu. Miała być pierwszą iście proletariacką rewolucją, a formę władzy sprawowaną przez paryski lud Fryderyk Engels nazwał „dyktaturą proletariatu”. Pojęcie to ochoczo przejął Włodzimierz Lenin, a sama Komuna Paryska stała się patronką licznych zakładów pracy, szkół i ulic, jak choćby warszawskiego placu Wilsona w okresie PRL.
W istocie Komuna Paryska z komunizmem nie miała nic wspólnego. Nazwa zrywu paryżan z marca 1871 r. oznacza po prostu miejski samorząd, formę zarządzania miastem, w której to mieszkańcy samodzielnie i niezależnie od rządu wybierają władze wspólnoty, czyli komuny, lub po polsku – gminy. Prawo to dziś wydaje się oczywiste, ale w czasach II Cesarstwa Francuskiego (1851–70) kraj był silnie scentralizowany i o najważniejszych sprawach stolicy decydował rząd.
Paryżanie postanowili upomnieć się o prawo do miasta po katastrofalnym upadku imperium Napoleona III. Cesarz, przekonany, że rządzi najpotężniejszym militarnie państwem ówczesnego świata, niezmiernie przy tym bogatym, rywalizującym o pierwszeństwo tylko z Wielką Brytanią, dał się wciągnąć w wojnę z Prusami. Wyprawa na Berlin miała uśmierzyć niezadowolenia społeczne i zjednoczyć naród wokół władcy. Armia okazała się całkowicie nieprzygotowana, a w bitwie pod Sedanem 1 i 2 września 1870 r. w ręce zwycięskich Prusaków wpadł sam Napoleon III. II Cesarstwo upadło, 4 września została proklamowana III Republika Francuska, jednak wojna się nie skończyła. Francję czekało wyczerpujące, zimowe oblężenie Paryża, utrata Alzacji i Lotaryngii oraz reparacje wojenne w wysokości 5 mld franków w złocie.
Paryż dysponował siłą zbrojną w postaci Gwardii Narodowej liczącej ponad 200 tys.