Historia

Sprzątanie po rewizji

Ludwika Wujec o tym, jak rodził się KOR i jak to wyglądało z perspektywy życia codziennego

Ludwika Wujec Ludwika Wujec Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
W salonie zebrania, wykłady, w gościnnym łóżko dla opozycjonistów, w kuchni redagowanie gazetek. O codzienności Komitetu Obrony Robotników opowiada Ludwika Wujec.
Ludwika Wujec z synem Pawłem przy muralu przedstawiającym Henryka Wujca odsłoniętym w pierwszą rocznicę jego śmierci, 17 sierpnia 2021 r. na warszawskiej Woli (rondo Tybetu).Dawid Żuchowicz/Agencja Gazeta Ludwika Wujec z synem Pawłem przy muralu przedstawiającym Henryka Wujca odsłoniętym w pierwszą rocznicę jego śmierci, 17 sierpnia 2021 r. na warszawskiej Woli (rondo Tybetu).

MARTYNA BUNDA: Jeden z najbardziej rozpoznawalnych ruchów w historii powojennej Polski, Komitet Obrony Robotników, powstał 45 lat temu, 22 września 1976 r. Zaczęło się na korytarzu w sądzie.
LUDWIKA WUJEC: Latem 1976 r. byliśmy z Heniem [Henryk Wujec, mąż] i Pawełkiem [syn] na wakacjach. W telewizji oglądaliśmy „wiece przeciwko warchołom”, czyli odgórnie organizowane, niby to spontaniczne wystąpienia przeciwko rzekomym wichrzycielom. Kłamstwo aż wyciekało z ekranu. Wichrzycielami mieli być robotnicy z Ursusa, którzy w Czerwcu ’76 wystąpili przeciw drastycznym podwyżkom cen żywności. Od Jana Olszewskiego, który pracował w zespole adwokackim w Pruszkowie, dowiedzieliśmy się, że w lipcu w Warszawie odbędzie się proces przywódców strajku w Ursusie. Czuliśmy, że podobnie jak po Marcu ’68 na procesach przeciwko naszym kolegom studentom, powinniśmy być w sądzie, aby wesprzeć robotników i ich rodziny.

Pamiętam z 1968 r. proces Sewka Blumsztajna i Janka Lityńskiego, pierwszy, na którym byłam. Ogromne wrażenie zrobił na mnie ich spokój. Jakby nie groziło im wieloletnie więzienie – polemizowali, przedstawiali swoje racje, a plecy mieli wyprostowane. Dla mnie, a nigdy nie czułam się szczególnie odważną osobą, to była lekcja tego, jak należy postępować.

Ale na proces robotników z Ursusa nas nie wpuszczono. Salę wcześniej wypełniono esbekami i ogłoszono, że w ławkach dla widowni brak miejsca. Wylądowaliśmy na korytarzach. Rozmawialiśmy z rodzinami sądzonych, wystraszonymi, zagubionymi. Widzieliśmy tych oskarżonych nieszczęśników, którzy nie wiedzieli, dlaczego ich pobito; których spotkała straszna krzywda tylko dlatego, że krzyknęli, że jak nie będzie obniżki cen, to nie będą mieli z czego żyć. Przychodziliśmy na kolejne rozprawy.

Polityka 41.2021 (3333) z dnia 05.10.2021; Historia; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Sprzątanie po rewizji"
Reklama