W tym roku w Korei Północnej obchodzono hucznie 110. urodziny Kim Ir Sena, a 8 lipca przypadła rocznica jego śmierci. Jednak ta ostatnia data nie jest tak ważna, bo w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej zwykło się powtarzać, że Kim Ir Sen jest wiecznie żywy, a w dodatku jego nieśmiertelność wpisana została w konstytucję państwa (Wieczny Prezydent). Według wielu badaczy kult jednostki w Korei Północnej przerósł ten znany z innych krajów. Kim Ir Sen jeszcze za życia był czczony bardziej niż Stalin czy Mao. Droga Kima do monarchy absolutnego była jednak dużo bardziej chaotyczna, niż przedstawia to popularna historia.
Mity polityczne
„Niczym głośna kometa generał Kim Ir Sen zmiótł z powierzchni ziemi milionową armię Cesarstwa Wielkiej Japonii!” – słyszymy emocjonalny głos narratora w filmie północnokoreańskim „Góra Paektu” z 1980 r. Dziś północnokoreańskie hagiografie stale powtarzają tę samą historię. Nie godząc się na okrucieństwo japońskiego okupanta, Kim Ir Sen wypowiedział mu wojnę. W 1932 r. wraz z założoną przez siebie Rewolucyjną Koreańską Armią Ludową, z bazy ukrytej na zboczu świętego dla Koreańczyków wulkanu Paektu, prowadził zwycięskie kampanie. W 1945 r. ostatecznie wyrzucił Japończyków z Półwyspu. Niestety, Amerykanie podzielili Koreę na pół i podstępem dokonali inwazji w 1950 r. Kim, genialny strateg, spektakularnie zwyciężył i w tej wojnie, zmuszając przeciwnika do poddania się 27 lipca 1953 r. Dlaczego jednak Półwysep pozostaje dalej podzielony? Tego propaganda nie tłumaczy. Podkreśla, że po stronie Północy zapanowały lata szczęśliwości, a Kim Ir Sen opiekował się Koreańczykami niczym matka dziećmi.
Badacze od lat próbują spojrzeć poza tę mitologiczną zasłonę i zrekonstruować życiorys Kim Ir Sena.