Uważnych obserwatorów zelektryzowały marnej jakości zdjęcia z ukraińskiego drona, pokazujące północnokoreański samobieżny system przeciwpancerny Bulsae-4 w odmianie znanej na Zachodzie jako M2018. Ale na razie to niepewne doniesienia.
Korea Północna wyśle do okupowanej części Ukrainy trzy do czterech brygad inżynieryjno-saperskich. Mają rzekomo pomóc w odbudowie po wojennych zniszczeniach. Czy to oznacza, że Pjongjang włączy się do wojny?
Tak oto dwóch pariasów, poddanych infamii i sankcjom, łączy siły, by wzbudzić niepokój otoczenia, odciągnąć amerykańską uwagę od Ukrainy i niewielkim kosztem znacząco wesprzeć partnera.
Władimir Putin podczas wizyty w Pjongjangu podpisał z Kim Dzong Unem traktat, który czyni z Północy najbliższego partnera Rosji. Kim zyskuje nowe możliwości, ale czy Rosji opłaca się robić sobie nieprzyjaciół na Dalekim Wschodzie?
Wspólnota Zachodu patrzy z niepokojem na wizytę Putina w Korei Północnej. Amunicja wysłana stąd na front w Ukrainie zwiększy możliwości rosyjskiej armii. A jest jeszcze ktoś, kto obrazy z Pjongjangu przyjmuje z niepokojem i zadrą w sercu.
27 marca ukaże się Pomocnik Historyczny „Polityki” pt. „Dzieje Koreańczyków. Z azjatyckiego zaułka na salony świata”. Już teraz można go zamówić na sklep.polityka.pl
Sytuacja na Półwyspie Koreańskim jest najgroźniejsza od 1950 r., alarmują Amerykanie.
Kłopoty Trumpa w kolejnym stanie, kosmiczne zarobki szefostwa TVPiS, budżetowy kapiszon prezydenta Dudy, Kim Dzong Un straszy wojną i rozbierana impreza, która nie spodobała się Kremlowi.
Kim Dzong Un rzucił rozkaz, by przyspieszyć przygotowania do wojny. Jego zapowiedzi należy traktować poważnie, bo lubi prowokować, potrafi zabijać, praktycznie z nikim się nie liczy. I ma potencjał, by zagrozić światowemu pokojowi.
Nawet władze Korei Północnej uznały w końcu, że nie ma sensu walczyć z każdą religią. Dlatego coraz lepiej mają się tam buddyści – jako jedyni pasują do narodowej mitologii.