Niewidzialne dzieci
Dzieci urodzone z powodu wojny. „Rusek”, „Porus”, „Stalinek”
JOANNA PODGÓRSKA: Kim są dzieci urodzone z powodu wojny?
JAKUB GAŁĘZIOWSKI: Gdy zaczynałem badania, miałem zająć się polskimi dziećmi, których ojcami byli niemieccy okupanci, oraz dziećmi urodzonymi z gwałtów dokonanych przez żołnierzy radzieckich. Nie było łatwo znaleźć takie osoby. W Polsce, inaczej niż w krajach Europy Zachodniej i Północnej, nie są zrzeszone w organizacjach. Dałem ogłoszenie w mediach. Gdy zaczęli się do mnie zgłaszać rozmówcy, okazało się, że są to także osoby urodzone w III Rzeszy przez polskie robotnice przymusowe. Ojcami byli Niemcy – zwierzchnicy, bauerzy, strażnicy obozowi. Po zakończeniu wojny wywiezione z kraju kobiety już jako dipiski (od angielskiego displaced persons, czyli osoby przemieszczone) wchodziły też w związki mniej lub bardziej dobrowolne z żołnierzami alianckimi i rodziły dzieci. Ani tą grupą, ani dziećmi jeńców wojennych nikt wcześniej się nie zajmował.
Wszedł pan na teren w Polsce nieznany, otoczony tabu. Dlaczego pamięć o tych kobietach i ich dzieciach została wymazana?
Choć tematem mojej pracy są dzieci, to nie sposób o nich mówić, nie biorąc pod uwagę matek. Ponieważ matki „zniknęły”, to tak samo ich dzieci stały się niewidoczne. Moim zdaniem zaważyła na tym między innymi sytuacja geopolityczna, w której znalazła się Polska. Wojna u nas miała inne zakończenie niż w krajach zachodnich. Nie było euforii zwycięstwa i klimatu do ludowych rozliczeń z kolaborantami, jak np. we Francji, gdzie kobietom, które zadawały się z okupantem, golono głowy. W Polsce takie seanse nienawiści miały marginalną skalę. W kraju, który trafił w sferę wpływów radzieckich, panował strach. Każdy zajmował się swoimi sprawami. Ludzie na co dzień mieli inne problemy niż szukanie kozłów ofiarnych.