Samobójcza branka
Samobójcza branka w XIX wieku. Niechciany pobór zawsze kończył się katastrofą
Pobór do wojska w dziewiętnastowiecznej Europie, a także za oceanem, dla większości powołanych był życiową katastrofą. Wyłączywszy ochotników, którzy wiązali nadzieje z karierą wojskową, dla przytłaczającej większości służba wyglądała jak osadzenie w więzieniu i to z długoletnim wyrokiem. Biorąc w kamasze doły społeczne, władze zapewniały sobie spokój. Na ziemiach polskich dotyczyło to przede wszystkim chłopów i plebsu miejskiego, a czasem – jak w przypadku branki 1863 r. – rozszerzano pobór o bogatsze domy, by zapobiec niepodległościowym spiskom.
W Cesarstwie Rosyjskim służba wojskowa trwała od 15 do 25 lat. Na 15 lat szli zwykli poborowi, 25 lat otrzymywało się najczęściej za „zasługi antyrządowe”. Między innymi na taki okres skazano w 1831 r. wszystkich żołnierzy 4. Pułku Piechoty, który opowiedział się po stronie podchorążych w noc listopadową, a później dzielnie zagradzał drogę do Warszawy wojsku rosyjskiemu pod Olszynką Grochowską. Dodatkową karą było wyznaczenie służby w najgorszych garnizonach imperium, np. na Kaukazie, gdzie klimat i buntujący się górale nie dawali wielkich szans na przeżycie.
Bez zębów i palców
W ludowej tradycji do dziś zachował się zbiór porad, jak uniknąć poboru do wojska. Można było wybić sobie zęby (bezzębny żołnierz nie mógł odgryzać końca tekturowej tuby z prochem i sypać go do muszkietu) lub obciąć palce u ręki, co uniemożliwiało strzelanie. Tak właśnie uczynił jeden z weteranów bitwy pod Ulm (1805 r.) z armii austriackiej, Jakub Szela. Po powrocie do domu wziął siekierę i obciął sobie dwa palce u ręki, by raz na zawsze uwolnić się od piekła wojska. Jeśli ktoś nie mógł się zdecydować na okaleczenie, uciekał z domu. I tu można przywołać opowieści o słynnym harnasiu Janosiku (z przełomu XVII i XVIII w.