Rozczarowani
Rozczarowani dekadą Gierka. Czym to się kończy, gdy władza rozdaje i sypie obietnicami
RAFAŁ KALUKIN: – Czy dekada Gierka, czas inwestycji, coca-coli, małego Fiata, większego otwarcia granic musiała doprowadzić do „wielkiego rozczarowania”, o którym pan pisze w najnowszej książce?
MARCIN ZAREMBA: – W historii nic nie jest zdeterminowane. Wersja alternatywna? Pod koniec lat 60. ukazało się w POLITYCE kilka ważnych tekstów o węgierskim modelu ekonomicznym. Istotą opisywanego „socjalizmu gulaszowego” było odejście od gospodarki planowej na rzecz większej niezależności przedsiębiorstw. Przywódca węgierski János Kádár osobiście reklamował ten model Edwardowi Gierkowi. Gdyby ten posłuchał, gospodarka, sytuacja robotników wyglądałyby inaczej. Ale po 1970 r. – pomimo pozorów głębokich zmian – trwał u nas system ukształtowany w okresie stalinowskim, nastawiony na ciężki przemysł, co zapewne wynikało z doświadczeń Gierka i jego związków ze Śląskiem. Na progu lat 70. jego ekipa rozbudziła w Polakach wielkie nadzieje na lepsze życie. Jej brak realizmu i branie własnych życzeń za rzeczywistość były przyczyną kryzysu gospodarczego, najdłuższego w powojennej Europie.
Nie chciał inaczej, czy nie umiał?
Ekipa gierkowska była słaba intelektualnie i nie rozumiała mechanizmu gospodarki kapitalistycznej. Ci ludzie byli skrajnymi woluntarystami, którzy podejmowali nieracjonalne decyzje, takie jak budowa Huty Katowice albo kupno najdroższej wtedy licencji na traktory Fergusona. Kryzys w Polsce był łatwy do przewidzenia. Wystarczyło właściwie odczytać rzeczywistość.
I nie znalazł się choć jeden przenikliwy?
Gospodarka PRL była strukturalnie zakłamana; na każdym szczeblu fałszowano rzeczywistość. Kierownik zmiany kłamał dyrektorowi, ten kłamał w sprawozdaniach o wykonaniu planu do ministerstwa, stamtąd cały ten fałsz płynął do Biura Politycznego KC.