Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Śmierć wroga wrogów ludu

'Śmierć Marata' malował David w pośpiechu, bo zapotrzebowanie na obraz męczennika było bardzo pilne. Stworzył arcydzieło rewolucyjnej propagandy: bezwładne martwe ciało z widoczną raną każe myśleć o niezliczonych scenach zdjęcia z krzyża. A w postaci Marata odnaleźć można wiele współczesnych analogii.

Trzynasty lipca był upalny. W duszącym się od spiekoty Paryżu panowało podniecenie: przygotowywano się do świętowania rocznicy szturmu na Bastylię. Dokładnie cztery lata wcześniej, 14 lipca 1789 r., uzbrojony paryski plebs ruszył na więzienie stanowiące symbol królewskiego despotyzmu. Potem we wrześniu był marsz kobiet (i przebranych za kobiety mężczyzn) na Wersal, kiedy tłum zmusił rodzinę królewską do zamieszkania w stolicy. I nocny atak w 1792 r. na pałac Tuileries, gdzie rozszarpano księżną de Lamballe, ostatnią przyjaciółkę znienawidzonej królowej.

Teraz, w 1793 r., paryżanie oblegali siedzibę Zgromadzenia Narodowego i żądali aresztowania tych deputowanych, których uznali za zdrajców sprawy: żyrondystów, zwolenników monarchii konstytucyjnej, którzy jeszcze niedawno obsadzali stanowiska ministerialne i stanowili potęgę w Zgromadzeniu Narodowym. Nieubłagana logika rewolucji z wczorajszych radykałów czyniła dzisiejszych umiarkowanych, umiarkowanie zrównywała ze skłonnością do kompromisu, a tę uznawała za gotowość do zdrady; tym razem zdrajcami sprawy rewolucji zostać mieli żyrondyści. Część z nich uciekła do Caen.

Młoda kobieta, która krążyła od rana po rozgorączkowanym Paryżu, przybyła z Caen. Nazywała się Charlotte Corday i usiłowała dotrzeć do jednego z idoli paryskich tłumów, deputowanego i dziennikarza nazwiskiem Marat. Rano dwukrotnie pukała do drzwi mieszkania, jakie wynajmował przy ulicy Kordelierów. Konkubina Marata Simone Evrard dwukrotnie ją odprawiała. Młoda prowincjuszka posłała w ciągu dnia dwa listy z prośbą o rozmowę. Wieczorem pojawiła się znowu i gdy Simone kolejny raz usiłowała ją odprawić, Corday podniosła głos.

Polityka 28.2007 (2612) z dnia 14.07.2007; Historia; s. 70
Reklama