Cincinnatus z Wierzchosławic
Cincinnatus z Wierzchosławic, czyli Wincenty Witos. I chłop, i premier RP
Gdy jedni chcieli widzieć we mnie tylko rozbójnika Szelę, pragnącego pożreć żywcem szlachtę, a nawet księży, to w tym samym czasie drudzy ogłaszali mnie uroczyście zdrajcą chłopów, księżym pachołkiem i pańskim lokajem”, napisał sam o skrajnych emocjach, jakie budził.
Urodził się 21 stycznia 1874 r. w Galicji, jak nazywano zabór austriacki, w bardzo ubogiej rodzinie, wegetującej na jednym hektarze gruntu. Bywały tygodnie, kiedy Witosom brakowało nawet kawałka chleba i jedli tylko kapustę darowaną przez krewniaczkę. Gnieździli się w izdebce przerobionej ze stajni. Drugą, większą, zajmowała krowa. Pasł ją na rowach i miedzach mały Wicek od piątego do dziesiątego roku życia.
Dzielił los chłopskich dzieci, od wieków pozbawionych szansy na wyrwanie się z zaklętego kręgu nędzy i zacofania. Miał szczęście, bo niedługo przed jego urodzeniem Austria zaczęła się modernizować. Galicję obdarzono autonomią i pozwolono jej kultywować polskość. Zaktywizowało to chłopów, którzy z poddanych, niedawno odrabiających pańszczyznę, stawali się obywatelami, głosującymi w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Przebić się nie było łatwo, ale najzdolniejsi potrafili to uczynić.
Znalazł się w tym gronie młody Witos. Zawdzięczał to talentowi, pracowitości i determinacji. Kiedy jako dziesięciolatek trafił do czteroklasowej szkoły w rodzinnych Wierzchosławicach, chłonął wiedzę jak gąbka. Bieda nie pozwoliła kontynuować nauki, ale dużo czytał, pożyczając książki od miejscowego nauczyciela i leśniczego. Wymagało to samozaparcia, bo ciężko pracował w gospodarstwie rodziców i chwytał się każdego zarobku, by dołożyć się do utrzymania rodziny.
Między endecją i Piłsudskim
Jako 18-latek zaczął czytać „Przyjaciela Ludu”, tygodnik wydawany przez prekursorów galicyjskiego ruchu ludowego.