Cud nad Zatoką
Gdynia ma 100 lat! Przedstawiamy sześć najciekawszych odsłon jej historii
10 lutego 1926 r. Nadanie praw miejskich
O to, by Gdynia stała się miastem, wójt Jan Radtke zabiegał od 1922 r., kiedy to Sejm zdecydował o budowie portu handlowego obok – już powstającego – portu wojennego. Wobec braku reakcji w 1925 r. radni samowolnie podjęli uchwałę o przyjęciu ustroju miejskiego. To przyspieszyło działania i w szóstą rocznicę zaślubin Polski z morzem Rada Ministrów przyznała Gdyni status miasta.
Powstawało w cieniu portu, który miał strategiczne dla odrodzonej Polski znaczenie: dawał szansę na uniezależnienie się od Gdańska, gdzie coraz śmielej dominowali Niemcy. Planując budowę portu, państwo wykupiło grunty od dotychczasowych właścicieli. Na to, by wykupić je dla miasta, nie starczyło już albo pieniędzy, albo wyobraźni. To sprawiło, że trudno było zrealizować np. plan urbanistyczny nakreślony w Warszawie przez architektów Adama Kuncewicza i Romana Felińskiego związanych z Ministerstwem Robót Publicznych. Perypetie te barwnie opisał Grzegorz Piątek w książce „Gdynia obiecana”: „Okazało się, że próby zapanowania nad żywiołem naruszają zbyt wiele interesów. (…) Adam Kuncewicz skarżył się, że rada miejska »zmniejszała szerokość i zmieniała kierunki arterii komunikacyjnych, kierując się względami gospodarczemi, interesami poszczególnych radnych, ich krewnych i przyjaciół«. (…) Państwowe instytucje zachowywały się jednak tak samo i najczęściej nie widziały dalej niż interes każdej z osobna”.
Słowem, Gdynia rozwijała się szybko, ale chaotycznie. Planowano, brukowano, budowano, a na to wszystko z całego kraju ściągali ludzie w poszukiwaniu pracy i mieszkania. Z pracą było różnie, z mieszkaniami – fatalnie. Na peryferiach powstawały osiedla złożone z baraków, a w śródmieściu stawiano kamienice, które dziś są zabytkami modernizmu.