Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Stronnictwo obrotowe

PSL to jedyna partia, która z niezmienioną nazwą miała posłów we wszystkich sześciu kadencjach Sejmu od 1991 r., czyli od pierwszych wolnych wyborów. Co jej daje taką siłę przetrwania?

Przełom 1989 r. zastał ówczesne Zjednoczone Stronnictwo Ludowe na historycznym aucie. Co prawda PZPR miała znacznie większe kłopoty jako główny sprawca PRL, ale też jasne było, że ugrupowanie to jest za silne, za liczne i za wpływowe, aby zejść cicho ze sceny. Co innego ZSL, które wraz ze Stronnictwem Demokratycznym poparło rząd Tadeusza Mazowieckiego, co zdaniem wielu solidarnościowych polityków wyczerpało misję obu tych partii.

I tak się stało z „partią rzemieślników”, czyli SD, które – choć nadal istnieje – od 1989 r. nie odgrywało już żadnej politycznej roli. Ten sam los mógł spotkać ZSL, dlatego jego działacze mieli tylko jedno wyjście: przekształcić się i nawiązać do przedwojennych tradycji ruchu ludowego. Nie można było od razu przyjąć nazwy PSL, bo to byłoby zbyt grubymi nićmi szyte, a poza tym istniała już konkurencja. Dlatego w listopadzie 1989 r. wykonano pierwszy krok: powołano PSL Odrodzenie, formę mocno przejściową, skoro Romana Malinowskiego zastąpił Kazimierz Olesiak, minister rolnictwa w funkcjonującym do sierpnia 1989 r. rządzie Mieczysława Rakowskiego.

Konkurencją PSL Odrodzenie było tzw. PSL wilanowskie, które miało ambicje bezpośredniego nawiązania do partii Mikołajczyka z lat 40., a także PSL Solidarność Józefa Ślisza. To jednak spadkobierca ZSL miał prawdziwą partyjną bazę, prawie 200 tys. członków (przynajmniej nominalnie), pieniądze i siedziby. Kierunek ciążenia był zatem oczywisty, a dawne ZSL załatwiało sobie likwidację konkurencji i możliwość wchłonięcia organizacji, które jako składniki niezwiązane z PRL uszlachetniałyby byłego wasala PZPR.

O ile z PZPR i jej następczynią SdRP nikt ze strony solidarnościowej nie chciał mieć do czynienia, to już peerelowscy ludowcy nie budzili takiego odruchu niechęci, zwłaszcza że po przełomie 1989 r.

Polityka 45.2007 (2628) z dnia 10.11.2007; Historia; s. 94
Reklama