5 stycznia 1989 r. ambasador USA w Warszawie John R. Davis jr informował sekretarza stanu o rozmowie, którą odbył z biskupem Jerzym Dąbrowskim, zastępcą sekretarza Episkopatu Polski i bliskim doradcą prymasa Józefa Glempa. Ten bardzo zaangażowany politycznie kościelny hierarcha oświadczył dyplomacie, że „żadne nowe robocze kontakty między opozycją a rządem nie powinny być postrzegane jako Okrągły Stół. Powiedział, że idea Okrągłego Stołu została nadużyta i zużyła się. Przyszłe kroki w procesie dialogu nie powinny być oceniane na podstawie tego, co było złudnymi oczekiwaniami na Okrągły Stół”.
Miesiąc później, 6 lutego, rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu. Nie należy wyciągać z tej depeszy wniosku, że rozmówcy byli źle poinformowani. To wydarzenia rozwijały się tak dynamicznie.
Termin Okrągły Stół wprowadził do języka politycznego gen. Wojciech Jaruzelski, gdy 13 czerwca 1988 r. na plenum KC PZPR powiedział: „Wobec środowisk i grup zainteresowanych stowarzyszeniową formą pluralizmu w PRL, występujemy z ofertą podjęcia rzeczowej dyskusji nad kształtem konkretnych rozwiązań. Uważamy za celowe spotkanie przy okrągłym stole reprezentantów szerokiej gamy istniejących i inicjowanych stowarzyszeń”. Była to wyraźna, choć bardzo ogólnikowa oferta podjęcia rozmów z opozycją. Oczywiście konstruktywną; to określenie wprowadził gen. Jaruzelski w sierpniu 1988 r. nie precyzując wszakże, kto jest ową konstruktywną opozycją.
Zaczyn zrozumienia
Był to niewątpliwie krok naprzód w porównaniu z dotychczasową formułą propagandową głoszącą, że nie pytamy, skąd kto przychodzi, jeśli chce działać dla dobra Polski.