Kawiarnia nazywa się Niespodzianka i mieści się przy placu Konstytucji, pod numerem 6, na rogu ul. Pięknej, w podcieniach. Ma trzy piętra - piwnicę, parter i antresolę. Wysoka szklana ściana od frontu sprawia, że gości widzi się z ulicy. Siedzą przy metalowych stolikach, na krzesłach obitych dermą. Przychodzą tu cinkciarze, koniki handlujące biletami do kina, taksówkarze i prostytutki ze Śródmieścia. Czasem przewija się nieświadomy kolorytu miejsca pan w delegacji albo grupka studentów.
- Byłam tam raz, gdy po stanie wojennym któryś z kolegów organizował imprezę z okazji obrony pracy doktorskiej - opowiada Barbara Lis-Udrycka, kiedyś działaczka Solidarności, dziś specjalistka do spraw komunikacji społecznej szpitala wolskiego; w kampanii wyborczej 1989 r. pełniła podobną funkcję w komitecie obywatelskim w Niespodziance. - Pamiętam, że podawali czerwone wino i chleb ze smalcem.
Często wpada także milicja - interweniować, gdy bywalcy się biją. W drugiej połowie lat 80. - nikt nie pamięta kiedy dokładnie - ze względu na szemraną sławę kawiarni Warszawska Spółdzielnia Spożywców Społem decyduje o jej zamknięciu.
Jest to pierwsze zamarcie Niespodzianki.
Pan przewodniczący
W kwietniu 1989 r. szefem Warszawskiego Komitetu Obywatelskiego (WKO) zostaje mianowany Jan Lityński - matematyk, uczestnik Marca 1968 r., działacz Komitetu Obrony Robotników (KOR), a potem Solidarności. Pamięta, że na zebraniu Regionalnej Komisji Wykonawczej związku słyszy od kolegów po prostu: Janek, ty będziesz przewodniczącym. Jego pierwszym zadaniem jest zapewnić komitetowi siedzibę.