Na kilka dni przed powstańczymi uroczystościami Jan Kap, burmistrz Sejn, małego miasteczka w północno-wschodnim zakątku Polski, uwijał się jak w ukropie. Wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Spodziewano się przecież ważnych gości: potomkowie powstańców, wojewoda i marszałek województwa, politycy i historycy. Prezydent Lech Kaczyński, choć ceni sobie patriotyczne wydarzenia, nie zaakceptował honorowego patronatu nad uroczystościami 90 rocznicy powstania sejneńskiego, ale nadesłał list. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, choć o Sejnach lubi mówić, że to jego ukochane miasto (w pobliżu ma swój letni dom, gdzie spędzał właśnie wakacje), też uchylił się od patronatu. Burmistrz żałuje, ale rozumie - wielka polityka. Litwa to dziś nasz ważny sojusznik, a sprawa powstania budzi sprzeczne emocje. Dlatego zrozumiał także konsula Republiki Litewskiej w Sejnach, który na zaproszenie odpowiedział grzecznie, że nie skorzysta, bo będzie na urlopie. Pojawił się za to naczelnik państwa Józef Piłsudski, oczywiście w jego współczesnym wcieleniu, czyli grany przez Janusza Zakrzeńskiego.
90 lat wcześniej było podobnie: tuż po powstaniu, 13 września 1919 r., naczelnik gościł w Sejnach. Pozdrowił mieszkańców, przeszedł przed frontem kompanii honorowej składającej się z żołnierzy i powstańców. Nie wiadomo, jaki był stosunek naczelnika do powstania sejneńskiego. Wybuchło na jego rozkaz czy nie? Wiedział o nim czy było dla niego zaskoczeniem?
- Z pewnością wiedział i je akceptował. Powstanie było zrywem niepodległościowym, ale organizowanym przez Polską Organizację Wojskową (POW) - twierdzi Stanisław Buchowski, prezes Sejneńskiego Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, autor monografii poświęconej powstaniu. Sam pierwszy raz usłyszał o tamtych wydarzeniach w latach 70.