John Godson. Był posłem w Polsce, teraz chce być prezydentem Nigerii
John Godson. Był posłem w Polsce, chce być prezydentem Nigerii
Misja Godsona Chikamy Onyekwere
Godson Chikama Onyekwere narodził się w 1987 r. Miał wtedy 17 lat; jak mówi – doznał nawrócenia. Pochodzi wprawdzie z chrześcijańskiej rodziny, jego ojciec jest kaznodzieją w kościele metodystów, ale on wcześniej nie widział w religii drogi dla siebie. Uczono go, że zbawieni mogą zostać tylko ludzie dobrzy. A on był najgorszym z siedmiorga rodzeństwa. Pisał potem o sobie: „Jeżeli kura sąsiadów nagle postradała pazury u nóg, wszyscy wiedzieli, czyja to sprawka. Jeżeli coś skradziono, wszyscy wiedzieli, kogo pytać”. Już jako chłopiec pił, palił, zażywał uciech seksualnych i robił rzeczy tak gorszące, że nie chce o nich wspominać. – Nadzieję odzyskałem po przeczytaniu Listu św. Pawła do Efezjan. Wynika z niego, że zbawienie jest dostępne dla każdego, niezależnie od jego uczynków. Trzeba tylko wierzyć – przekonuje Godson.
Swoje miejsce odnalazł we wspólnocie „ewangelicznych wierzących zielonoświątkowców charyzmatycznych”. Jego ojciec, przekonany, że syn porzucił wiarę chrześcijańską, uznał to za osobistą porażkę i zniewagę w oczach społeczności. Początkowo wyrzekł się go, z czasem jednak docenił. Godson zaczął studiować rolnictwo, działał w Nigeryjskim Stowarzyszeniu Studentów Ewangelikalnych (NSSE). Po studiach, w 1993 r., został zatrudniony w prestiżowym Międzynarodowym Instytucie Rolnictwa Tropikalnego w Ibadanie. Zarabiał kilkakrotnie więcej niż ojciec – na co dzień dyrektor liceum w blisko 300-tys. Umuahii, czy mama – kierująca tamtejszą szkołą podstawową. – Wtedy wróciły do mnie słowa, które usłyszałem kiedyś na konferencji NSSE: Jeśli to, po co żyjesz, nie jest warte, by za to umrzeć, nie jest warte, by dla tego żyć – wspomina.
Wysłał zgłoszenie do kilku organizacji poszukujących misjonarzy.