Zapatrzeni w kozę, wsłuchani w kota
Zapatrzeni w kozę, wsłuchani w kota. Osobliwości z laboratoriów wojskowych
Marcin Rotkiewicz: – Podobno nie przepadają za panią w Departamencie Obrony?
Sharon Weinberger: – Niektórzy na pewno. Mam na przykład całkowity zakaz rozmów z pracownikami biura badań i inżynierii DoD [Department of Defense].
Jak długo ma obowiązywać?
Podobno do końca życia. (śmiech)
A wszystko z powodu jednej książki...
...i jeszcze kilku artykułów prasowych.
Opisuje pani coś, co w pani publikacjach nosi nazwę „naukowy podziemny świat Departamentu Obrony”. Chodzi o supertajne laboratoria wojskowe?
Nie, o niektóre badania naukowe zlecane przez DoD.
Pytam o te tajne laboratoria, bo w powszechnej wyobraźni, podsycanej zresztą przez Hollywood, funkcjonują one jako świetnie zakamuflowane supernowoczesne ośrodki, w których powstają rzeczy, o których nie śniło się filozofom.
Kompletna bzdura. Wszystkie opowieści o supertajnych i supernowoczesnych laboratoriach należących do armii można włożyć między bajki. Przecież większość przełomowych technologii nie powstała w wojskowych placówkach, choć prace nad nimi nieraz zlecał DoD. W USA prestiżowa jest praca naukowa w ośrodku akademickim, a nie wojskowym.
„Naukowy podziemny świat Departamentu Obrony” nie jest zatem aż tak tajemniczy?
Raczej śmieszny, bo ocierający się o naukową szarlatanerię. Moje publikacje dotyczyły różnych dziwacznych pomysłów, które dostają dofinansowanie z DoD – nieraz liczone w milionach dolarów.
Kim są mieszkańcy tego podziemnego świata?
Część to urzędnicy Pentagonu, niektórzy wojskowi. Są wśród nich osoby posiadające wykształcenie naukowe – nie są uczonymi per se, ale zarządzają programami badawczymi zlecanymi przez DoD.