Za ostatnią granicą, za ostatnim niebem
Palestyńscy liderzy protestu. Sheerin nie pozwala żydowskim sąsiadom spać całkiem spokojnie
1.
Sheerin Al Araj na każdym lotnisku zgarniają na kontrolę osobistą. Chusta na głowie, narodowość... Wystarczy. „Palestyńczycy postrzegani są najczęściej jako wojownicy, terroryści i wyjęci spod prawa pariasi. Wymówcie słowo terror, a błyskawicznie stanie wam przed oczami postać w kufijji, czapce terrorystce i z kałasznikowem” – pisał wspomniany Said. Sheerin jest uzbrojona w groźniejszą broń: piękny, donośny głos, płynny angielski, inteligencję i poczucie humoru. Lepiej nie mieć w niej przeciwnika, nawet jeśli nie ma kałasza.
Wioskę dziadków i rodziców Sheerin – al-Walajeh (między Jerozolimą a Betlejem) – zakładający swoje państwo Żydzi rozpędzili w 1948 r. na cztery wiatry. Część uciekła do Jordanii, inni do Betlejem, Hebronu, Nablusu. Niektórzy, jak rodzina Sheerin, mieszkali przez kilkanaście lat w okolicznych jaskiniach, a potem zaczęli wracać na swoją ziemię. Po kolejnej wojnie Izraela z państwami arabskimi w 1967 r. część wioski włączono do Jerozolimy i Palestyńczycy mieszkający w tej części – ponad sto rodzin – przebywają we własnych domach nielegalnie. Nielegalnie – bo nie mają prawa rezydencji w Jerozolimie; mają status „obecnych nieobecnych”, co znaczy, że fizycznie są obecni, ale prawnie ich tam nie ma; czy też – nie ma prawa być. Ale są.
Izrael nie deportuje ich (niby dokąd?), ale od czasu do czasu wkracza wojsko i konfiskuje samochody, wynosi sprzęt z domów i nakłada wielotysięczne grzywny za to, że Palestyńczycy nie wyburzyli domów. – W 2006 r. niespłacone długi wioski przekraczały 3 mln szekli. Wszystkim cofnięto prawo pracy w Izraelu, a po zagrabieniu nam ziemi uprawnej zarobić możemy jedynie u okupanta.