Życie codzienne w willi Hössa
Życie codzienne w willi komendanta Oświęcimia. Z tutejszego ogrodu wysyłano róże dla dla Hitlera i Ewy Braun
We wrześniu 1939 r. starszy sierżant Józef Soja wyruszył na wojnę ze swoją jednostką wojskową, a w maju 1940 r. do opuszczenia rodzinnego domu zmuszona została żona Józefa. Wówczas wprowadził się tu Rudolf Höss. O przystosowaniu willi dla komendanta i jego rodziny wspominał Abraham Frischer, oświęcimski Żyd zatrudniony przy porządkowaniu terenu: „Drogę do willi równaliśmy i posypywaliśmy ceglanym proszkiem, by uzyskać czerwony kolor. Węglem z kopalni wymalowaliśmy »Hakenkreuz«, a wokół zrobiliśmy białe tło. Wyglądało to jak niemiecka flaga. Nakazano nam nawet przywieźć z cmentarza żydowskiego do lagru marmurowe płyty nagrobne. Zrobiono z nich trotuar”.
Róże dla Hitlera
Rudolf Höss zamieszkał w Oświęcimiu wraz ze swoją żoną Hedwig oraz czwórką dzieci; jesienią 1943 r. rodzina powiększyła się o córkę. Rodzina Hössów będzie tu mieszkała do końca 1944 r., choć sam Höss pełnił funkcję komendanta obozu do listopada 1943 r., kiedy zastąpił go najpierw Arthur Liebehenschel, a potem Richard Baer. Höss był w tym czasie oddelegowany do centrali w Berlinie. Na osobiste polecenie Heinricha Himmlera w maju 1944 r. służbowo wrócił do Auschwitz, by samodzielnie nadzorować akcję zagłady węgierskich Żydów (do lipca 1944 r. zamordowano w obozie jeszcze ponad 400 tys. osób).
Poza rodziną Hössów w willi mieszkały służące oraz krawcowe, bywali tam więźniowie z obozu podczas wykonywania prac na terenie domu komendanta. Aniela Bednarska – polska służąca – wspomina, iż „kręcił się stale po mieszkaniu” niemiecki kapo Karl Böhner, który „przeważnie czyścił buty lub smażył ryby”. Sam Höss był zazdrosny o zażyłość żony z Böhnerem i gdy pewnego razu, wróciwszy niespodziewanie do domu, zastał ich razem, zrobił awanturę.