Katarzyna Czarnecka: – Lato w Warszawie kojarzy się historycznie z jednym: powstaniem 1944. A była jeszcze akcja nazwana przez Niemców eufemistycznie przesiedleńczą, podczas której wywieziono do obozów śmierci 300 tys. ludzi. Trwała mniej więcej tyle samo: 65 dni, od 22 lipca do 21 września 1942 r.
Jacek Leociak: – I chyba tylko to te dwa wydarzenia łączy. Powstanie warszawskie było częścią akcji Burza, polegającej na tym, że Polskie Państwo Podziemne i jego zbrojne ramię AK miało samo wyzwalać kolejne terytoria i przedstawiać się Sowietom w roli gospodarza. Pomysł trochę absurdalny, jeśli zważyć na ówczesną sytuację geopolityczną i militarną, trudno mi sobie wyobrazić, na co liczyli ówcześni przywódcy, ale jednak był to zaplanowany przez Polaków zryw zbrojny oparty na jakiejś strategii. I cokolwiek mówić o jego księżycowych założeniach politycznych, powstanie wiązało się z nadzieją na zwycięstwo. Akcja likwidacyjna była częścią Aktion Reinhardt, czyli planu zagłady Żydów Generalnego Gubernatorstwa. Rozpoczęła się wtedy, kiedy Niemcy chcieli, a Żydzi byli wobec niej kompletnie bezbronni, starali się po prostu ratować życie.
I szli „jak owce na rzeź”?
Łatwo wciąż powtarzać to zdanie. Trudniej się zastanowić, jak interpretować tę „zgodę”? Jak oceniać zachowania Żydów, ich strategie? To jest bardzo złożone i wielowątkowe.
Także pod tym względem, że w polskim rozumieniu walka to aktywny sprzeciw i zwycięstwo lub – co dotyczy większości powstań – coś, co się teraz określa mianem moralnego zwycięstwa.
Dlatego ze strony insurekcyjno-heroicznego modelu tożsamości narodowej płynie zarzut „Żydzi byli bierni”, co jest czysto antysemickim fantazmatem.