Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA we wrześniu 2010 r. Dodano śródtytuły
Dziewczyny umawiają się z nimi bez obaw na randki, w parku, na wieczornej ulicy i nie mogą potem wyjść z szoku, że kulturalny kolega zaczyna się zachowywać, jakby nagle zjadł kilo Viagry – chce natychmiast i tu, nieważne, że ona się broni i odmawia.
Zaczyna się od fantazji o gwałceniu, które nieszkodliwie snuje wielu mężczyzn, lecz u gwałcicieli są bardzo intensywne i natrętne. Jeden z nich, badany przez prof. Annę Salter, amerykańską psycholog, autorkę książki „Drapieżcy seksualni”, opowiada, że wyhodował w myślach kobietę, którą codziennie po wielekroć gwałcił. Kiedy zgwałcił po raz pierwszy znajomą, rzeczywistość nie dorastała do marzeń, ale pewne jej elementy stanowiły budulec następnego gwałtu wyobrażanego. Kolejny realny wzbogacał następny w umyśle, a mężczyzna udoskonalał sposoby, nakręcając się coraz bardziej budowaniem supergwałtu. Niektórzy sprawcy – jak przypuszczają badacze – gwałcą głównie po to, by konstruować gwałty wyobrażane.
Jedyna przyjemność
Ireneusz K., gwałciciel kilkudziesięciu dziewczynek i młodych kobiet (z jednego z moich reportaży), zeznawał, że te kondensowane w umyśle stawały się z biegiem czasu realne tak bardzo, że on sam nie wiedział, które sobie wyobraził, a których się dopuścił: przestał nad obiema sferami panować.
Badany przez Annę Salter gwałciciel mówił: „Była to jedyna przyjemność, jaką miałem z życia, i wiedziałem, że nie przestanę, dopóki mi ktoś nie wpakuje kuli w łeb”.
Niektórzy z gwałcicieli próbują się ratować. Piszą z więzienia listy do rzecznika praw obywatelskich, do różnych instytucji, z prośbą, żeby ich wykastrować, bo wiedzą, że nie skończą ze swym procederem. Gwałt bowiem stopniowo zaczyna panować nad gwałcicielem. Do dr. Wiesława Czernikiewicza, seksuologa, zgłosili się rodzice młodego mężczyzny, który wyszedł z więzienia po odbyciu kary za gwałt. Wszystko zaczęło się pomyślnie układać. Chłopak zaczął pracować, zamierzał ożenić się z wartościową dziewczyną. Seksuolog radził rodzicom, żeby mimo to syn podjął terapię. Jeśli tego nie zrobi, przestrzegał, dopuści się tego samego przestępstwa. Ale chłopak nie chciał się leczyć, uznał się za zdrowego. Nie minęło kilka miesięcy i znów powędrował za kraty za to samo.
Ładna czy brzydka
Gwałciciele kompulsywni, rządzeni przez gwałt jak inni przez alkohol czy narkotyki, upatrują często ofiary. Ma ona pasować do tej z marzeń, ale zadowalają się też przypadkową. Jak ich przydusi ciemna moc, nie ma znaczenia, czy ofiara jest ładna czy brzydka, stara czy młoda. W doniesieniach sądowych czytamy później, że młody człowiek zgwałcił kobietę, która mogłaby być jego babką. A zgwałcone, którym pokazuje się w śledztwie sprawców, nie mogą uwierzyć, że oni zupełnie ich nie poznają: mogła być ta, ale równie dobrze zupełnie inna. Lew-Starowicz podaje, że – tak wynika z badań amerykańskich – niektóre kobiety częściej niż inne doświadczają prób zgwałcenia z powodu wydzielanych przez nie określonych feromonów, wielu zaś gwałcicieli wykazuje wysoką wrażliwość na zapach kobiety, prowokujący do natychmiastowego odbycia z nią stosunku.
Fantazje o gwałtach mogą przybierać formy sadystyczne albo są takie od początku. Marzyłem, że jestem ogierem – mówił jeden z gwałcicieli Annie Salter – wchodzę w kobietę, zupełnie się w niej nie mieszczę, rozrywam ją, ona krzyczy z bólu. Albo inny: Trzymam w piwnicy pełno kobiet. Rudych, blondynek, czarnowłosych, chudych i grubych i gwałcę je, kiedy mam na to ochotę, a one bronią się i krzyczą z bólu.
Gwałciciel marzący o przemocy, jeśli nie jest rasowym psychopatą (a taki nie ma potrzeby szukania żadnych usprawiedliwień), posiłkuje się – jak stwierdzili to badacze – twardą pornografią, zwłaszcza taką, w której kobieta jest ciałem do użytku dla bezwzględnego macho. One to lubią – stały refren gwałcicieli, a jeśli stawiają opór, to dlatego, że wypada się pocertować, są przez matki przecież uczone, że trzeba buzię w ciup i mówić, że nie wypada, lecz w gruncie rzeczy pragną być zdobywane, im ostrzej, tym większą mają frajdę, im głośniej wrzeszczą, tym większą czują rozkosz. Sadystyczni gwałciciele nakręcają się cudzym cierpieniem.
Podniecająca przemoc
Anna Salter opisuje mężczyznę, który słuchając opowieści o seksie odbytym między zgadzającymi się na to partnerami wykazywał nieznaczną erekcję. Wzrastała ona, gdy opowiadano o gwałcie. Pełna następowała, gdy opisywano, jak ktoś znęcał się nad kobietą, bez seksualnego komponentu.
Wielu bowiem mężczyzn pobudza przemoc wobec kobiety lub dziecka „w czystej formie”: damskich bokserów podnieca seksualnie bicie, jak innych pięknie utrzymane kobiece stopy lub wyrafinowane perfumy.
– Miałem jakby przypływ adrenaliny – tłumaczył Salter jeden z takich mężczyzn. – Czułem się potężny, władczy. Normalnie jest orgazm, wytrysk i po wszystkim. Ale to coś trwa dużo dłużej. Zaskoczył mnie ten odlot. Prawie odjechałem. Taki był silny, jakby cały świat obrócił się do góry nogami. Myślałem, że będę na haju, ale nie że aż na takim.
Cierpienia, zadawane w kolejnych gwałtach, stają się coraz okrutniejsze, bo sprawca dąży do coraz większej rozkoszy, podobnie jak narkoman, który zwiększa dawki narkotyku, potrzebując coraz większej chemicznej stymulacji.
Cierpienia ofiar na sprawcach psychopatycznych nie robią żadnego wrażenia. Traktują oni kobietę jak rzecz, przedmiot, ona istnieje po prostu po to, żeby ich zadowolić, więc stan jej ducha i ciała jest dla nich absolutnie obojętny.
Porządni do szpiku kości
Sadyści nie są obojętni na cierpienie. Eskalują je i obserwują. Pożerając zadawany ból jak smakosz ulubione danie. To, co budzi zwykle współodczuwanie w zwyczajnym człowieku, który widząc czyjeś cierpienie, odbiera je w pewnym sensie jak własne, w sadystach wywołuje euforię. Odczuwają oni coś w rodzaju odwrotności empatii. Bezsilność ofiary sprawia, że czują się potężni, bezbronność – że zwycięzcy. Któregoś razu zabijają. Chcą poznać szczyt szczytów albo robią to przypadkowo, przesadzając w duszeniu, biciu, przypalaniu, w penetracji, czym się dało, jak już zabrakło wzwodu. Badacze są zresztą zdania, że przemoc jest często równie ważna jak sam stosunek, a nawet ważniejsza.
Wielu sadystycznych gwałcicieli to sprawcy, za których sąsiedzi daliby rękę uciąć, że w życiu czegoś takiego by się nie dopuścili – porządni do szpiku kości. Tacy, bywa, wpadają, bo lubią nagrywać na wideo, fotografować albo robić notatki o gwałtach. Ireneusz K. zapisywał personalia gwałconych, opatrywał je opisem genitaliów ofiary, swoich przeżyć w czasie gwałtu, a potem chował je w mieszkaniu za obrazem św. Teresy. Po wielu latach bezkarnego gwałcenia odnalazła te zapiski policja w czasie rewizji. Niemal żadna z ofiar nie zgłosiła napaści w komisariacie ani nie poinformowała o niej bliskich.
Gwałciciele-mściciele są częstymi bohaterami powieści i filmów. Podczas gdy sadystyczni są dla osób choćby w minimalnym stopniu empatycznych zupełnie niezrozumiali, mściciele są bardziej ludzcy, bo mają coś w rodzaju usprawiedliwienia. Większość gwałcicieli wszelkich kategorii – jak wykazują badania wykonane w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania pod kierownictwem prof. Lwa-Starowicza – wychowywana była przez silne, władcze, dominujące matki, z powtarzającą się jak refren, także w innych psychicznych anomaliach synów, nadopiekuńczością. Ojciec zajmował natomiast pozycję drugorzędną: fajtłapa typu Dulski albo w ogóle nieobecny w rodzinie.
Skąd pochodzą gwałciciele
Drugi rys znaczący: w porównaniu z innymi przestępcami gwałciciele sami zostali w dzieciństwie zgwałceni albo byli molestowani seksualnie. Wielu z nich od najmłodszych lat wykazywało nadmierną pobudliwość, wcześnie wchodzili w konflikty z prawem, byli agresywni, nie chcieli pracować, łatwo się rozwodzili, popełniali kradzieże i rozboje, słowem – typy aspołeczne.
Rekrutują się z nich często gwałciciele sytuacyjni. Wchodzi taki do mieszkania przez otwarte okno, widzi kobietę i wziąwszy z mieszkania wartościową rzecz, postanawia skorzystać z okazji. Wideo jest już jego, dlaczego by do łupu nie dodać także kobiety.
Gwałciciele pochodzą głównie z niższych, uboższych warstw, choć – jak się rzekło – zdarzają się, choć dużo rzadziej, wykształceni i szacowni, operujący chętnie w głębi rodzin.
Władcze dzielne matki dają się gwałcicielom w dzieciństwie porządnie we znaki, pragnąc wyprostować trudny charakter synów, albo same też z piekła rodem, dość że synowie dostają na ich punkcie wrogiej obsesji, choć jako dorośli szukają podobnych do matek władczych partnerek.
I koło się zamyka. Przyszły gwałciciel lokuje się, jak jego ojciec, na pozycji Dulskiego, wykazując – onieśmielany i upokarzany – nieporadność seksualną. Żona Ireneusza K. onanizowała się leżąc przy nim w łóżku i wyjaśniając, że musi to robić, zważywszy na jego marne rozmiary i byle jaką gotowość. Z danych, które w Stanach zebrało FBI, wynika, że 30–50 proc. gwałcicieli to żonaci, mieszkający w czasie popełnienia czynu ze swymi połowicami.
Fantazje o gwałcie
Gwałty, których dokonują mściciele, są bardziej aktami zemsty nad kobietami uosabiającymi ich matki niż zdarzeniami seksualnymi. Sprawcy uważają, że wszystkie kobiety są wrednymi sukami, a oni tylko wykonawcami tego, co się im słusznie należy.
Wielu mężczyzn wychowuje się jednak w biedzie, alkoholu, w rodzinach z silnym matko-chłopem, wielu ma erotyczne fantazje o gwałceniu, ale nie wyrastają na seksualnych drapieżców, nawet jeśli raz kiedyś zdarzyło im się po alkoholu seks na partnerce wymusić (co w końcu też jest gwałtem, a jednorazowość czynu niczego nie usprawiedliwia). Naukowcy morze godzin strawili na szukaniu, co szczególnego – poza marnymi okolicznościami w dzieciństwie – siedzi w mężczyźnie, że on gwałci (kobiety gwałcą tak rzadko, że w zestawieniu z mężczyznami – wręcz nigdy).
U wielu sprawców sadystycznych stwierdzono anomalie w płatach czołowych i skroniowych mózgu, choć dane te nie pozwalają jednoznacznie stwierdzić, że to główny powód seksualnego drapieżnictwa. Wykazuje się także, że gwałciciele mają zaburzone neuroprzekaźnictwo. W ich mózgu stwierdzono niskie stężenie monoaminooksydazy (MAO), co powoduje niedobór serotoniny, a w ślad za tym – impulsywność, drażliwość, mniejszą samokontrolę i słabsze wyobrażanie sobie konsekwencji czynu. Trudno uwierzyć, że osobnik czerpiący rozkosz seksualną z krzyku duszonej kobiety, by z jeszcze większą zgwałcić ją tuż po śmierci, ma w mózgu wszystko jak trzeba.
Kobietom jak zawsze zostaje jedno: mieć się na baczności i nauczyć samoobrony. Gwałciciele, po odbyciu kary, wychodzą przecież z więzień, gwałcą dalej i na ogół szybko wracają za kraty. A na ich miejsce – wciąż z niepojętych powodów – w pustych parkach, na gwarnych prywatkach i w mieszkaniach z niedomkniętymi oknami zjawiają się nowi.