Zarodek nie powie
W Polsce niemożliwa jest racjonalna debata nad problemami bioetycznymi
Rozmowa ukazała się w tygodniku POLITYKA listopadzie 2012 r.
JOANNA PODGÓRSKA: – Polska ma ratyfikować europejską konwencję bioetyczną. Czy bioetyka jako dyscyplina naukowa ma szansę pogodzić strony sporu o in vitro?
PROF. JACEK HOŁÓWKA: – Nie, bo bioetycy także mają różne opcje i powołują się na rozmaite fakty naukowe i teorie. Potem nadają im taki profil, żeby broniły ich przekonań. To nawet nie jest robione w złej wierze, ale w głębokim przekonaniu, że tak powinno być. Nauka tego sporu nie rozwiąże, bo nie chodzi tu o fakty, ale o interpretacje. Konwencja bioetyczna tylko proponuje pewne porozumienie między ludźmi, w nadziei, że oni sami wcześniej do tego porozumienia doszli. Ona ma jedynie potwierdzić wspólną wolę.
Czy w takim razie bioetyka jest w takich przypadkach zbędna?
Nie, dlatego że gromadzi ogromną ilość przykładów. Bioetyka opiera się na precedensach, a precedensy są bardzo pouczające. Chcemy znać przypadki trudnych dylematów medycznych, silnie motywowanych problemami etycznymi, i dowiedzieć się, jak były rozwiązywane. Właściwie nic więcej bioetyka zrobić nie może. Pomaga kojarzyć fakty z różnych dyscyplin. Jeżeli stosujemy bardzo wąskie rozumienie problemów etycznych, to często podejmujemy złe decyzje. Przyjmujemy ślepo medyczny albo ślepo prawniczy punkt widzenia.
Bioetyka pozwala to połączyć i przewidywać konsekwencje. Pokazuje nam na przykład, że problem in vitro wiąże się z kwestią zamrażania zarodków, a ta z kolei z kwestią hodowania komórek macierzystych, a komórki macierzyste z ewentualnym klonowaniem. W efekcie dowiadujemy się, że jest czymś zasadniczo różnym klonowanie terapeutyczne i reprodukcyjne. Bioetyka wprowadza do tego sporu terminologię i informacje z różnych dziedzin wiedzy.