Felieton ukazał się w tygodniku POLITYKA 20 czerwca 2009 r.
Samozwańcza junta rządząca w TVP ledwo dyszy. W miniony weekend do walki z reżimem na Woronicza włączyło się środowisko piosenkarskie, zadając mu bolesny cios podczas festiwalu w Opolu. Jak wiadomo, część artystów zrezygnowała z udziału w sponsorowanej przez TVP imprezie, aby – jak napisał jeden z zespołów – „nie być w jakikolwiek sposób kojarzonym z obecną ekipą”. Równie bezkompromisowo zachował się Związek Polskich Autorów i Kompozytorów, który wycofał z konkursu swoją nagrodę Kryształowego Kamertonu sprawiając, że tegoroczne Opole stało się imprezą pozbawioną większego znaczenia. Prezes tej instytucji, nazywając rzeczy po imieniu, przyznał, że wszystko „przez rządy w TVP byłego neofaszysty Piotra Farfała”.
Protest podsyciły pogłoski o represjach przygotowywanych wobec uczestników festiwalu, którzy mieli sami zapłacić za pobyt w hotelu. Na tego rodzaju prześladowania świata kultury i sztuki nie odważyły się nawet osławione władze stanu wojennego, co potwierdza opinię, że terror brunatny jest jednak gorszy od czerwonego. Oliwy do ognia dolała decyzja o użyciu półplaybacku, co uznano za artystyczne wieśniactwo i dowód braku zaufania obecnej ekipy do artystów. Zaufania tego nie zdołały przywrócić pojednawcze zapewnienia organizatorów, że do półplaybacku wykonawcy będą mogli zaśpiewać własnym głosem to, co będą chcieli (występ niektórych artystów pokazał zresztą, że była to decyzja nie do końca przemyślana).
W wyniku bojkotu festiwalu przez najbardziej uświadomioną politycznie część środowiska piosenkarskiego, na scenie musieli zastąpić ich m.in. znani aktorzy. Ich zadaniem było udawanie, że umieją grać i śpiewać i że z tego powodu strasznie się cieszą.