Klasyki Polityki

Kapuśniak magiczny

Dieta kapuściana szlagierem pewnego lata

ulleo / Pixabay
Tę zupę jedli wtedy wszyscy świat biznesu i reklamy, sfery polityczne i artystyczne, a za ich przykładem szerokie masy. „Polityka” przyjrzała się temu fascynującemu zjawisku.

Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w czerwcu 1998 r.

Szlagierem obecnego lata jest kapuścianka. Ową zupę, wytworzoną głównie z głąba pospolitej kapusty, jedzą wszyscy: świat biznesu i reklamy, sfery polityczne i artystyczne, a za ich przykładem szerokie masy. Odchudzająca dieta oparta na kapuściance jest zjawiskiem interesującym. Mniej z kulinarnego, bardziej z socjologicznego punktu widzenia.

Skąd się wzięła dieta kapuściana

Kapuściana dieta musiała przywędrować do Polski kilkoma drogami, o czym świadczy bogactwo nazewnictwa. W Instytucie Żywności i Żywienia znana jest pod nazwami „kalifornijska” lub „kanadyjska”. W kręgach ludzi reklamy rozpowszechniła się jako „dieta kosmonautów”. Na odbitkach, przekazywanych z rąk do rąk na zasadzie łańcuszka świętego Antoniego, widnieje: „Dieta dla pacjentów z problemami kardiologicznymi, stosowana w celu szybkiego schudnięcia, wg Sacred Heart Memorial Hospital”. Od ludzi biznesu dowiadujemy się, że już cztery lata temu została ona zaimportowana prywatnymi kanałami ze Szwecji.

Nie byłyby jednak wszystkie te rekomendacje i nobilitacje wiele warte, gdyby dieta nie trafiła do telewizji, a ściślej do serialu „Klan”, oglądanego przez sześć do ośmiu milionów widzów. Jak wyznaje jego scenarzysta i współproducent Wojciech Niżyński, pomysł wpisania diety do scenariusza wziął się stąd, iż pewnego dnia wspomniał o niej jeden z redaktorów telewizyjnych. Wspominając zaznaczył, że dietę stosuje prawdopodobnie pokaźny odsetek establishmentu politycznego, z prezydentem RP na czele.

Prezydent też je

Tezę, iż dieta jest szczególnie popularna w kręgach lewicy, udało nam się częściowo potwierdzić. Co do prezydenta, jasności nie ma: – Głowy nie dam, że nie je – odpowiedziała na nasze pisemne zapytanie dyrektor Teresa Grabczyńska z Pałacu. – Je wszystko, co zdrowe.

Tak czy inaczej wieść o diecie poszła w lud. Popyt na kapustę, paprykę, a zwłaszcza seler naciowy, podstawowe ingrediencje kosmicznego kapuśniaku, wzrósł aż do wyczerpania w wielu miejscach podaży.

Wojciech Niżyński ma powód do satysfakcji, gdyż – jak twierdzi – zyskał pewność co do akceptacji serialu w narodzie. Dotychczas naród na dowód uwielbienia dla rozmaitych produkcji filmowych przejmował zeń powiedzonka, maksymy, dowcipy. – Szeroka publiczność – zauważa – posługuje się do dziś powszechnie zrozumiałymi frazeologizmami: „suchy chleb dla konia” lub „kobieta pracująca”. W przypadku serialu „Klan” przejęła dietę. Uznała, że należy chudnąć, czyli cierpieć, ale za to (czy też na dodatek) być „en vogue”.

Przykrość na widok kapusty

Dieta kapuściana, zawierająca się na kartce papieru maszynowego, urzeka prostotą, ale i pociąga pewną magią. Jej podstawą jest ów chudy kapuśniak, którym zajadać się można do woli.

Co tam – można. Wręcz należy się nim sycić i wypełniać, w dowolnej chwili, bez najmniejszych ograniczeń, na każde – rzec można – żądanie organizmu. I to jest pierwszy element magiczny, diety bowiem ze swej natury zabraniają i dawkują przyswajanie potraw. Ta – przeciwnie – zaleca, by w razie dłuższej bytności poza domem mieć przy sobie termos napełniony strawą.

Doznania smakowe oraz końcowe rezultaty diety według relacji trzech publicystów, jednej piosenkarki i dwóch artystek plastyczek z branży reklamowej są zróżnicowane. Jedni odnajdują w kapuściance aromat i lekkość, inni – przeciwnie – już trzeciego dnia doznają przykrości: – Rzygać się chce na sam widok! Niektórzy odnotowują znaczny przypływ energii, inni chwalą sobie efekt oczyszczenia organizmu (można się domyślać, że mleko z kapustą zalecane na dzień czwarty oczyszcza definitywnie). Są tacy (jeden z publicystów w naszej redakcji), którzy dzięki diecie porzucili potępiany od dawna przez znawców żywienia zwyczaj słodzenia potraw ordynarnym cukrem i jedzenia chrupiącego, pszennego pieczywa. Wiele osób doceniło dzięki diecie walory jarzyn, co bardzo podoba się dietetykom i choćby z tego powodu wydają oni kapuścianej diecie wysokie oceny.

Pozytywny wpływ szału na kapuściankę

– Nie jest najgorsza – opiniuje dr Agnieszka Jarosz z warszawskiego Instytutu Żywności i Żywienia. – Na pewno lepsza od każdej tej diety–cud, polegającej na głodówce i stosowaniu dziwnych preparatów. Tylko proszę nie wierzyć, że ta zupa coś tam spala. Po prostu – człowiek przyswaja mniej kalorii i tyle.

W ogólnym rachunku szał na kapuściankę może mieć pozytywny wpływ na nasze społeczeństwo, odwracające się od mięsa i kartofli ku owocom i warzywom. Jesteśmy pod tym względem uważnie monitorowani przez Unię Europejską, która dała pieniądze na zbadanie, jak się polska kuchnia zmienia od 1950 r., w wyniku czego we wspomnianym IŻiŻ powstała fascynująca książka z tabelami i wykresami. Statystyka świadczy na naszą korzyść, bo gdy 50 lat temu Polak pochłaniał rocznie 270 kg kartofli, dziś wystarczy mu ledwie 135 kg. Z owocami poszliśmy w ostatnich kilku latach wręcz rewelacyjnie do przodu: z marnych 19 kg rocznie w 1987 r. do prawie 50 kg w 1996 r. Natomiast w warzywach (wyłączamy tu, naturalnie, kartofle) sporo jest do nadrobienia: 116 kg rocznie to nie jest najlepszy wynik, bywało lepiej. Nadzieja w kapuście białej (Brassica oleracea var. capitata). Już dziś zajmuje jedną trzecią powierzchni upraw wszystkich warzyw i stanowi 40 proc. ich zbioru, przy plonach 40–70 ton z hektara! Co stawia Polskę w rzędzie kapuścianych potentatów, oczywiście.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną