Wojna polskie włosy
Polski fryzjer obcuje z włosem wdzięcznym, ale trudnym
Włosy Polaków fryzjer podcinał, czasem zakręcił, ale nie stylizował, nie pielęgnował, bo nie miał czym i nie wiedział jak. Dopiero zagraniczne firmy kosmetyczne wyposażyły fryzjerów w nowoczesne narzędzia i produkty, nauczyły, jak dziś rozmawiać z klientem, a przede wszystkim dały im poczucie własnej wartości.
Włos polski jest włosem delikatnym. – Nie wiadomo, czy sprawiły to geny czy klimat, pewnie jedno i drugie, ale polski włos wymaga dwa razy więcej troski i pielęgnacji niż włos zachodni czy arabski – mówi nestor polskiego fryzjerstwa Zdzisław Gasparowicz-Laurent, który pracował w Hiszpanii, Szwecji, Danii, Francji i Wenezueli. – Polskie włosy są królewskie i wymagają królewskiego traktowania – tłumaczy. – Piękne, jak się je zrobi, ale efekt jest krótkotrwały i wymaga ciągłej pielęgnacji.
Polski fryzjer obcuje więc z materiałem wdzięcznym, ale trudnym. Potwierdza to Leszek Czajka, pracujący z francuskimi kolegami pod szyldem L’Oréal Professionnel: – Udało mi się złapać wielkich mistrzów na nieudanych cięciach polskich włosów. Mówili później: współczuję wam, macie takie trudne włosy do cięcia.
O te polskie włosy od dziesięciolecia toczy się wojna handlowa.
Walka na reputacje
Na początku lat dziewięćdziesiątych do polskich salonów fryzjerskich dotarła zmasowana światowa oferta w dziedzinie koloryzacji, stylizacji i pielęgnacji. Pierwsza (w 1992 r.) na rynek weszła Wella, poprzedzona sławą solidnej enerdowskiej Londy. Jak mówi dyrektor działu profesjonalnego Welli Polska Wojciech Koperski, o sukcesie Welli przesądził fakt, że miała świetny produkt, bardzo dobry serwis i weszła na rynek we właściwym momencie. Zwłaszcza to ostatnie przesądziło: drugi w kolejności L’Oréal, który na szalę wrzucił swoje francuskie pochodzenie (na wagę złota w przypadku firmy kosmetycznej), związki z modą, filmem i pięknymi kobietami, dystansu do Welli już nie odrobił.