Inicjatywa, związana początkowo z konfliktem bliskowschodnim, podobno rozprzestrzenia się w ponad stu krajach i angażuje trzydziestu laureatów pokojowej Nagrody Nobla. Dotąd nie było nam o tym wiadomo, ale na wszelki wypadek pozdrawiamy naszego laureata Lecha Wałęsę. Dlaczego akurat 21 listopada? Doczytaliśmy się, że tego dnia genialny wynalazca telefonu Alexander Graham Bell napisał petycję do rządu amerykańskiego, by przyjąć zwrot Hello jako standardowy zwrot po podniesieniu słuchawki. W Ameryce rozważano, czy nie mówić raczej Ahoy. Dzięki Bellowi uniknęliśmy w Polsce licznych nieporozumień.
Niemiecki profesor objaśnia (patrz ramka), że ludzie przejęli zwyczaj pozdrawiania się w spadku po małpach iskających pchły. W każdym razie to, jak i czy się pozdrawiamy, jakie temu towarzyszą gesty i formy zachowań, mówi wiele o nas jako społeczeństwie. Amerykanie słyną z łatwości nawiązywania kontaktu i z uśmiechu. Wyciągają chętnie rękę do uścisku, patrzą w oczy rozmówcy, starają się słuchać, co do nich mówimy. Znakomita i dowcipna Amerykanka Laura Klos, socjolingwistka, napisała książkę „Polsko-amerykańskie qui pro quo”, w której pokazuje, jak Polacy rozczarowują się kontaktami osobistymi z Amerykanami, gdyż ich serdeczność i uśmiech traktują serio. Oczekują dalszego ciągu, nie wiadomo – przyjaźni, zaproszenia, bliższej znajomości. „Dla innych kultur to dziwaczne i irytujące, ale większość Amerykanów nie traktuje stwierdzenia: »Spotkajmy się kiedyś« jako konkretnego zaproszenia. W słowniku powinno być objaśnienie tego zwrotu: »Nie musimy się wcale widywać«” – pisze Laura.