Missisipi Thriller
Nowy Orlean – najbardziej nawiedzone przez duchy miasto
Rampart Street. Kapłanka voodoo Miriam Chamani siada na dziedzińcu, na krześle pod wielkim dębem, i wpada w mrok metafizycznych dywagacji. – Voodoo to łączenie się ze stwórcą, z czystym aktem kreacji. Rytuały to tylko dodatek. Chodzi o zmuszenie sił wszechświata, żeby nam służyły. Duch świata łączy się z wszystkimi siłami przyrody. Wydaje nam się, że istniejemy jednostkowo, ale to złudzenie. Wszystko istnieje dzięki zmianom. Mogą one być twórcze albo niszczycielskie, musimy zachować równowagę przez wszystkie te zmiany.
Miriam urodziła się w stanie Missisipi, w rodzinie biednego czarnego farmera, wśród sześciorga rodzeństwa. Miała sześć lat, kiedy doznała pierwszej wizji, ale nie w Kościele baptystów, do którego co niedzielę chodziła. – To było w ogrodzie. Całe moje ciało drżało z radości. Poczułam wewnętrzny ogień – opowiada.
W wieku 11 lat modliła się do drzew. Ale świadomie zaczęła rozwijać się duchowo dopiero 20 lat później w Chicago, gdzie pojechała, żeby pracować w fabryce. W tamtejszym Anielskim Duchowym Kościele Wszystkich Narodów uczucie radości z dzieciństwa wróciło. Została nawet biskupem tego Kościoła.
W 1988 r. Chicago odwiedził kapłan voodoo z Belize Oswan Chamani, uczeń afrykańskich mistrzów, który spędził lata na medytacji w dżungli. Wiedział wszystko o jadowitych wężach i o tym, jak leczyć pokąsanych ludzi. – Spotkaliśmy się 17 lutego, od razu powiedział mi, że będziemy razem i że kiedyś zostanę kapłanką. Mówił, że będę nią nawet po jego śmierci. Wszystko okazało się prawdą.
Zaczął się ich romans voodoo. Dzień po przyjeździe Oswan napisał dla niej wiersz. W następnym roku wzięli ślub voodoo, rok później ślub cywilny. Osiedli w Nowym Orleanie w 1990 r., gdzie ściągnęli Oswana miejscowi wyznawcy i dyrektor muzeum voodoo.